Gatunek: Dramat, western
Kraj produkcji: USA
Premiera: 2012 r.
Reżyser: Quentin Tarantino
Akcja dzieje się na południu USA, dwa lata przed wybuchem wojny secesyjnej. Tytułowy bohater Django jest niewolnikiem, którego żonę Broomhilde porwali. Wybawcą naszego czarnoskórego niewolnika jest dr. King Schultz który pragnie na przekór siebie obdarzyć kogoś wolnością. Na przeciwko naszych barwnych i nieustraszonych bohaterów staje typowy finansjer który zbił wielki majątek na niewolnictwie; Calvin Candie, porywacz żony naszego przyjaciela. Calvin typowy burak, dla którego liczą się tylko pieniądze, nie szanuje ludzi, jest "wybitnym" biologiem. Otaczają go równie głupie postacie. Oprócz nich poznamy również komicznego Stephena i jego ciekawe podejście do życia. Czy niewolnikowi-kowbojowi uda się uratować żonę? Co stanie im na przeszkodzie?
Ciekawa ścieżka dźwiękowa, wciągająca fabuła i znakomita gra aktorska. Nie szukajcie tu kultury. W filmie nie ma Afroamerykanów... są zwykłe czarnuchy. Co ciekawe nawet czarnoskóry Django nazywa ich bambusami/czarnuchami. Można powiedzieć że Quentin odszedł od swojego stylu czyli postaci bez drugiego dna. Pamiętamy choćby "Bękarty wojny". Znany ze swojego wariactwa i wyprawiania w filmach czego mu się podoba reżyser tym razem zmienia swoje podejście.
Obsada:
Jamie Foxx- Django
Christoph Waltz- Dr. King Schultz
Leonardo DiCaprio- Calvin Candie
Kerry Washington- Broomhilda
Samuel L.Jackson- Stephen
Cóż daję 10/10. A może moja ocena jest nie jest zbyt obiektywna bo uwielbiam takie filmy? Końcowe zdanie pozostawiam wam.