Skocz do zawartości

Amelia

Bywalec
  • Postów

    228
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Amelia

  1. Amelia

    Podanie :)

    ja również na nie, konto tylko dla podanie, nie ma reklam, mało przegranych godzin.
  2. ok, przyjmuję bitwę. poszukam jakiegoś fajnego przepisu i też edytuje post DOMOWE EKLERKI - składniki: Ciasto na eklerki: 1 i 1/2 szklanki mąki 6 jajek 12-13 dag masła Krem: 1 i 1/2 szklanki śmietany kremówki ok. 3/4 szklanki cukru pudru łyżka cukru z prawdziwą wanilią Do dekoracji: 3/4 tabliczki (75 g) czekolady DOMOWE EKLERKI - sposób przygotowania: Do rondelka wlać ok. 1 i 1/2 szklanki wody, dodać masło, szczyptę soli i podgrzewać, mieszając, aż masło się roztopi. Następnie, ciągle mieszając, wsypać mąkę, zmniejszyć ogień i energicznie ucierać, aż ciasto zacznie odstawać od ścianek naczynia. Zdjąć z ognia, wystudzić, ucierając. Następnie, nadal ucierając, wbić w ciasto - po jednym - jajka. Gładkie ciasto przekładać porcjami do rękawa cukierniczego i wyciskać na wyścieloną pergaminem blachę nieduże podłużne ciastka. Upiec je na jasnozłoty kolor (ok. 25 min) w gorącym (200°C) piekarniku. Wyłączyć piekarnik, uchylić drzwiczki i zostawić ciastka w środku na 15 min. Całkiem wystudzone przekroić wzdłuż na pół. W jednym rzędzie na pergaminie ułożyć dolne połówki, w drugim górne. Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej i lekko posmarować nią jasnozłotą skórkę górnych połówek eklerek. Kremówkę starannie ubić, pod koniec dosypać cukier puder i cukier z wanilią. Rozłożyć śmietanową pianę na dolnych połówkach eklerek, ostrożnie przykryć górnymi. W sezonie można na śmietanie położyć parę owoców jagodowych. Eklerki podawać lekko schłodzone.
  3. Dziękuję , piwko dla ciebie . Czekam jeszcze na pracę innych grafików .
  4. 1. Rodzaj grafiki: Avatar + Sygnatura 2. Kolorystyka: Dowolna 3. Tematyka: Dowolna 4. Wymiary: 150x150 5. Napis: Amelia * , Cs-Classic 6. Dodatkowo: Napis Cs-Classic gdzieś na dole Za każdą ładną prace odwdzięczę się piwkiem
  5. Amelia

    taka pracka

    mi się nie podoba
  6. Amelia

    Skarga na bRk z [aka]

    latek23, ale przed zrobieniem ss powinien wejść na specta i pooglądać gracza z 4 rudny a nie obserwować go ok. 40-50 sec i od razu ss'y robić
  7. Amelia

    Skarga na bRkOoNe

    potwierdzam , jak napisałam przed chwilą w drugiej skardze na tego admina , nadużywa say@,@@ , robi ss'y bez wejścia na specta ( 1 runda , jak nie żyjesz to chyba za mało żeby ocenić czy gracz gra na wh? )
  8. Amelia

    Skarga na bRk z [aka]

    potwierdzam , grałam dziś dość długo na serwerze i widziałam jak admin nadużywa say@,@@ , widziałam również jak robił screeny kilku osobom bez wchodzenia na specta
  9. Pierwsza część Epic Mickey trafiła tylko na konsolę Nintendo Wii. Na nasze szczęście Epic Mickey 2 uderzyło na wszystkie najważniejsze platformy. Duże i małe dzieci mają wreszcie coś dla siebie. Wydane dwa lata temu Epic Mickey okazało się zaskakująco dużym sukcesem, toteż jego twórcy zdecydowali się na stworzenie sequela. Druga część została zaprojektowana z myślą o kilku platformach, dzięki czemu cieszyć się nią mogą nie tylko posiadacze Wii, ale również PC, PS3, Xboksa 360 oraz WiiU. Nowe przygody Myszki Mickey przedstawiono w znacznie ładniejszej grafice i poprawiono większość błędów poprzedniej odsłony – również pracę kamery, która była największą bolączką tytułu. Jakby tego było mało, dodano tryb kooperacji oraz szereg nowych wyzwań, które mogą zaskoczyć niejednego gracza. Nie ulega wątpliwości, że jest to sequel niemal idealny – wprawdzie nie bez wad, ale bardzo udany. Epic Mickey 2 to gra przeznaczona przede wszystkim dla dzieci – brak w niej przemocy, a wszelkie „straszne” czy „brutalne” fragmenty przedstawiono w tak umowny i bajkowy sposób, że nie ma się do czego przyczepić. Już sam główny bohater budzi sympatię, a uniwersum gry, czyli kraina zapomnianych kreskówek Disneya, jest kolorowe i pełne życzliwych postaci. Aby nie było zbyt nudno, bajkowemu światu zagrażają (niezbyt przerażające) potwory, które rozprzestrzeniają przygnębiającą szaroburość. Celem tytułowego gryzonia jest pokolorowanie i odtworzenie zniszczonych miast i pustkowi, czemu służy magiczny pędzel. To właśnie dzięki niemu Mickey może naprawiać zniszczone budynki czy dorysowywać platformy, za pomocą których łatwiej przedostaje się w niedostępne dotychczas rejony. Sztuczka ta ma pewne ograniczenia (malować można jedynie w miejscach przewidzianych przez autorów), ale nie jest to kłopotliwe ani drażniące. Jako podstawowy element mechaniki rozwiązanie to sprawdza się wręcz doskonale – większość zabawy polega na takim rozplanowaniu podróży (i poszczególnych pociągnięć pędzla), by dostać się do następnej lokacji. Myszka Mickey nie jest jedynym bohaterem tej produkcji – przez cały czas towarzyszy jej królik Oswald, który był jednym z głównych oponentów w pierwszej części. Przyjazny długouch znacznie różni się od swego towarzysza – zamiast pędzla używa pilota (dzięki któremu uruchamia różne urządzenia i przeprogramowuje komputery), posiada też inne ataki i porusza się w nieco odmienny sposób. Współdziałanie obu postaci jest kluczem do zwycięstwa – lokacje zostały zaprojektowane tak, aby obaj herosi musieli współpracować. Warto mieć żywego kompana do zabawy – rozgrywka w co-opie sprawia znacznie większą przyjemność, a podział ekranu na dwie części jest wygodny. W razie braku ludzkich towarzyszy sterowanie Oswaldem przejmuje komputer, który nieraz popełnia elementarne błędy i ma tendencję do utykania w różnych miejscach. Może to być frustrujące dla dziecka, które czasami – acz niezbyt często – będzie przegrywać nie z własnej winy. Rozgrywka jest więcej niż zróżnicowana. Znaczną część zabawy spędzamy, kierując bohaterami z perspektywy trzeciej osoby (zza ich pleców), ale nie brakuje też dwuwymiarowych sekwencji nawiązujących do klasycznych platformówek. Poza skakaniem i malowaniem zajmujemy się eksploracją terenu, walkami z bossami, poszukiwaniem znajdziek i ukrytych przejść, występują tu też sekwencje skradankowe i zagadki logiczne. Pod tym względem gra prezentuje się naprawdę wyśmienicie – nie sposób się przy niej nudzić, a wielorakość wyzwań powinna zaspokoić najbardziej wymagających graczy. Poszczególne elementy rozgrywki zostały pogrupowane w złożony system zadań głównych i pobocznych, które rozpoczynamy podobnie jak w Grand Theft Auto – podchodząc się do odpowiedniej postaci i otrzymując bardziej lub mniej złożone zlecenie. Co ciekawe, niektóre misje można wykonać na kilka sposobów, co ma wpływ nie tylko na otrzymywane nagrody, ale również na fabułę i charakter poszczególnych etapów. Oznacza to, że warto po jakimś czasie wrócić do zabawy i spróbować nowych rozwiązań. Twórcy zadbali, by dzieci nie nudziły się nawet przez chwilę – stąd dość liczne sekwencje animowane, zabawne dialogi, a nawet piosenki. Grę cechują też walory edukacyjne – Epic Mickey 2 cały czas odwołuje się do uniwersalnych wartości, takich jak przyjaźń, oddanie i poczucie praworządności. Dla dorosłego gracza może być to nieco ciężkostrawne (ta „pozytywna propaganda” wręcz przytłacza), ale warto zauważyć, że tytuł na pewno nie zwiedzie latorośli na manowce. Chociaż rozgrywka jest dość prosta, to jednak momentami może wprawić gracza w niemałe zakłopotanie. Pomijając już wszelkie błędy i niedoróbki techniczne (których jest trochę), w oczy rzuca się to, że nie zawsze wiadomo, co należy w danym momencie zrobić. Co prawda głównym postaciom towarzyszy doradca, ale niekiedy nie sprawdza się on w swojej roli. Podczas przygód nieraz zdarza się utknąć w jakimś punkcie na kilka minut, ponieważ nigdzie nie zostało powiedziane, gdzie powinno się iść albo jak rozwiązać daną zagadkę (przydałby się kilkustopniowy system podpowiedzi znany ze współczesnych przygodówek). Zwykle okazuje się wówczas, że któryś z bohaterów używał niewłaściwych umiejętności albo nie odkrył tajnego przejścia lub przełącznika ukrytego w nietypowym miejscu. Dorosłemu graczowi nie sprawi to większego problemu, ale dziecko może mieć nie lada zagwozdkę, zniechęcającą do dalszej zabawy. Grafika nie jest zbyt zaawansowana technicznie, ale bardzo kolorowa i całkiem ładna. Design plansz nawiązuje do kreskówek z Myszką Mickey, a postacie jako żywo przypominają bohaterów z Myszogrodu. Na swej drodze spotykamy całą plejadę bardziej lub mniej znanych postaci z bajek – od Goofy’ego począwszy, a na trzech świnkach czy detektywie Horacym skończywszy. Obrazu dopełnia świetna oprawa dźwiękowa – zarówno jeśli chodzi o muzykę, jak i dialogi. Całość prezentuje bardzo wysoki poziom, pełen magii i bajkowego uroku. Epic Mickey 2: Siła dwóch to doskonała propozycja dla rodziców, którzy chcieliby kupić swym pociechom sympatyczną, kolorową i zabawną grę bez przemocy czy kontrowersyjnych fragmentów. Dorośli odbiorcy mogą odbić się od tej produkcji jak od ściany, ale jeśli ciepło wspominają kreskówki Disneya i są młodzi duchem – kto wie, może dadzą się uwieść duetowi głównych bohaterów. Kto by nie chciał pomóc w ratowaniu tak ciekawego i sympatycznego świata? Screeny z Gry Źródło recenzji
  10. Amelia

    faworki

    CHRUST, CZYLI FAWORKI - składniki: 250 g mąki pszennej 3 żółtka 1 czubata łyżka masła 1/4 szklanki śmietany 22 proc. kieliszek spirytusu szczypta soli cukier puder i cukier waniliowy do posypania olej do głębokiego smażenia CHRUST, CZYLI FAWORKI - sposób przygotowania: Mąkę przesiej na stolnicę i posiekaj ją nożem razem z masłem. Dodaj żółtka i szczyptę soli, wlej spirytus i śmietanę. Wyrób elastyczne ciasto, konsystencją przypominające ciasto na makaron. Wałkiem do ciasta energicznie bij ciasto przez 10-15 minut, aż na jego powierzchni zaczną się pokazywać pęcherzyki powietrza. Następnie odstaw ciasto w chłodne miejsce na mniej więcej godzinę, aby odpoczęło. Wyłóż ciasto na posypaną mąką stolnicę i rozwałkuj bardzo cienko (najcieniej, jak tylko ci się uda), w razie potrzeby podsypując mąkę. Radełkiem pokrój ciasto na paski o długości około 8 cm i szerokości około 3 cm. W środku każdego paska zrób ostrym nożem nacięcie i przełóż przez nie jeden koniec ciasta. W szerokim rondlu rozgrzej olej i partiami wkładaj do niego faworki. Szybko smaż je na złocisty kolor z obydwu stron. Po wyjęciu osącz z nadmiaru tłuszczu na ręczniku papierowym. Po wystudzeniu posyp faworki cukrem pudrem wymieszanym z cukrem waniliowym. Rada: do przekładania faworków na drugą stronę podczas smażenia i wyjmowania ich bardzo przydatny jest długi patyk, np. do robienia szaszłyków Źródło Przepisu
  11. Amelia

    Placek pijak

    PLACEK PIJAK - składniki: Biszkopt: 3 jaja 6 łyżek cukru 6 łyżek oleju 6 łyżek mąki 1 łyżeczka proszku do pieczenia Ciasto makowo-kokosowe: 6 białek 1/2 szklanki cukru 1/2 szklanki suchego maku 1/2 szklanki wiórków kokosowych Masa: 1/2 l mleka 3 żółtka budyń śmietankowy 3 łyżki mąki ziemniaczanej 3 łyżki mąki pszennej 3 łyżki cukru pudru kostka masła Wierzch i wnętrze: trochę soku z kartonika lub wódki 2 paczki herbatników powidła cukier puder woda PLACEK PIJAK - sposób przygotowania: Ciasto: Ubić pianę z białek, dodać cukier,mak i wiórki kokosowe, wymieszać (nie miksować). Piec 25 min. w 170 st. Biszkopt: Białka ubić,dodać cukier, dodawać po 1 żółtku. Do ubitych jajek dodać olej oraz mąkę z proszkiem do pieczenia. Wlać do blaszki i piec 30 minut w 170 st. Masa: Do połowy mleka wsypać budyń, mąkę i żółtka, zmiksować. Resztę mleka zagotować. Wlać rozrobioną masę z mąką i żółtkami. Zagotować razem stale mieszając. Miękkie masło utrzeć z cukrem.Dodawać po łyżce masę. Złożenie: Biszkopt posmarować powidłami,położyć ciasto makowo-kokosowe i masę. Na masie ułożyć herbatniki nasączone w wódce. Całość polać lukrem (wymieszać cukier puder z wodą). Źródło Przepisu
  12. nawet ładne , ja bym czegoś takiego nie zrobiła nigdy
  13. Bardzo fajny poradnik , wszystko ładnie opisane , przyda się wszystkim początkującym grafikom , którzy nie wiedzą jak robić sygnatury
  14. Far Cry 3 to dowód na to, że Ubisoft wyciągnął wnioski po nieco rozczarowującej "dwójce". Nowe dzieło studia z Montrealu jest świetne w każdym aspekcie: singlu, co-opie i trybie multiplayer, co udowadnia też nasza recenzja. Far Cry 3 reklamowane jest hasłem „Poznaj definicję szaleństwa”. Na szczęście najnowsza strzelanina Ubisoftu nie doprowadza do białej gorączki, jak potrafiła to zrobić „dwójka”. Wręcz przeciwnie – najnowsze dzieło studia z Montrealu to naprawdę udana produkcja, poprawiająca większość błędów poprzedniczki, ze świetną kampanią uzupełnioną kapitalnymi dodatkami, które razem tworzą jeden z najlepszych strzelankowych pakietów tego roku. Kręgosłupem Far Cry 3 jest kampania dla jednego gracza o wielkim rozmachu i równie wielkich ambicjach. Jak inaczej nazwać bowiem podjęcie się karkołomnego wyzwania połączenia dynamicznej, współczesnej strzelaniny z otwartym światem, elementami RPG i dojrzałą fabułą? Ubisoft z tego starcia wychodzi z tarczą, w czym ogromna zasługa mądrej konstrukcji całości. Historia nieszczęśliwej wyprawy turystycznej Jasona Brody'ego i spółki intryguje, pomimo pewnych sztampowych patentów i nieco przerysowanych postaci niezależnych. Sam fakt wcielenia się w dość zniewieściałego, strachliwego i niepewnego siebie Amerykanina to odważne i oryginalne zagranie. Zazwyczaj wchodzimy w skórę zaprawionego w bojach wojaka, który gołymi rękoma jest w stanie skręcić kark mamutowi. Tym razem nasz heros to pusta, niekontrolująca swojego życia moczymorda, o trywialnej przeszłości i jeszcze mniej ciekawych perspektywach. Dopiero walka o przetrwanie budzi w nim głęboko ukryty potencjał wojownika, a przemiana, jaką przechodzi Jason, to jeden z najbardziej wciągających elementów całej opowieści. Śledzenie rozwoju bohatera trzyma w napięciu, a jego kolejne decyzje i rosnący entuzjazm wobec przemocy dają do myślenia, czy dżungla w istocie nie zmienia go w kolejnego ze swoich zwariowanych mieszkańców. A tych na archipelagu Rook jest pod dostatkiem: uzależniony od grzybków doktor, paranoidalny agent CIA czy charyzmatyczny, choć mocno stuknięty, Australijczyk Buck, to tylko kliku z listy nieźle zakręconych, a często niepokojących osobników. Skłamałbym jednak, twierdząc, że fabuła uniknęła banałów czy potknięć. Wielokrotnie gra potrafi odpowiednio uderzyć w emocjonalne struny, czy to poprzez dialogi z postaciami niezależnymi (solidnie oddana mimika twarzy!), czy dziwaczne narkotyczne wizje, retrospekcje i haluny. Niestety, Far Cry 3 zbyt często korzysta też z mocno oklepanych klisz, nijak niepasujących do dość ponurego wydźwięku scenariusza. Zapalniczka zatrzymuje kulę, ratując protagonistę przed niechybną śmiercią, innym razem bohater wpada w wyszukaną pułapkę, kiedy po wielkiej strzelaninie obrywa kolbą od ukrytego, bodajże za zasłoną, przeciwnika. Po takich slapstickowych patentach trudno wrócić do traktowania całej historii serio. Również część „rozpraszaczy” potrafi zepsuć klimat – wyspiarskie wyścigi quadami na ogarniętej ludobójstwem wyspie? Dramat. Całkowicie poważnie twórcy podeszli natomiast do zadania stworzenia pięknego świata. Tropikalny archipelag staje przed nami otworem już po kilku początkowych misjach. Po poznaniu podstaw rządzących dżunglą świat zaczyna kusić dziesiątkami czynności dodatkowych. Swoją drogą robi to bardzo dobrze – przez kilka pierwszych godzin zabawy nie mogłem powstrzymać się od zwiedzania kapitalnie zaprojektowanych wysp. Atrakcji jest tu naprawdę sporo – od typowych questów, poprzez zrobione z mniejszym rozmachem różne wyzwania i odbijanie kolejnych zakątków wyspy, na znajdźkach kończąc – nudzić się zatem nie sposób. Przede wszystkim deweloper dopilnował jakości zadań pobocznych i skutecznie zmotywował do skrupulatnego przeczesywania lokacji. Zagubione listy pozwalają poznać smutną historię japońskiego garnizonu z okresu II wojny światowej. Figurki bożków zaś (w liczbie 120) porozmieszczane są często w miejscówkach, do których samo dotarcie to mała satysfakcjonująca przygoda. Co więcej, każda najmniejsza czynność w świecie gry premiowana jest pewną liczbą punktów doświadczenia. Far Cry 3 wprowadza bowiem system rozwoju postaci polegający na zdobywaniu kolejnych umiejętności wojownika z plemienia Rakyat. Oddano nam do dyspozycji 3 rozbudowane drzewka, składające się na ponad 50 ulepszeń. O wielkich decyzjach nie sposób jednak mówić, gdyż zawzięty gracz z czasem odblokuje w całości wszystkie ścieżki. Z gier RPG zaczerpnięto również prosty crafting – własnoręcznie przygotowujemy substancje stymulujące i leczące (z zebranych roślin) oraz ulepszamy kabury, torby i portfel (skórami upolowanych zwierząt). Choć o poziomie komplikacji pełnoprawnego RPG mowy być nie może, to elementy rolplejowe wprowadzają mile widzianą różnorodność i większe poczucie kontroli nad bohaterem. A wczuć się w Jasona naprawdę łatwo, w czym ogromna zasługa kilku sprytnych sztuczek. Totalnie urzekło mnie nieoskryptowane przewrócenie się nad urwiskiem, kiedy w biegu zahaczyłem nogami o jakiś konar i głową w dół poleciałem w spieniony ocean. Po podtopieniu zaś bohater zaczął realistycznie panikować, co dało się odczuć w chaotycznych ruchach rękoma, które ustały dopiero po wydostaniu się na powierzchnię. Te drobiazgi tworzą pierwszorzędną iluzję, że Jason to człowiek z krwi i kości, a nie jedynie kamera zawieszona na określonym pułapie. Podobnie wiarygodne uczucie towarzyszy strzelaninom – odrzut pewnych broni jest potężny, a celność przy ogniu ciągłym z reguły niewielka. Opanowanie giwer wymaga wprawy, co uważam za strzał (nomen omen) w dziesiątkę. W całym tym dobrodziejstwie w oczy kole jedynie dość ograniczona liczba rodzajów przeciwników. W sumie ścieramy się z 7 klasami wrogów i choć ich uzbrojenie z czasem ulega poprawie, to po parunastu godzinach można mieć dość ubranych na czerwono piratów i przyodzianych w żółte kamizelki najemników. Przed schematami grę chroni poprzedzielanie misji elementami platformówkowymi, niczym w Uncharted (zwiedzamy nawet pradawne świątynie!), oraz sztuczna inteligencja przeciwników, która nieraz potrafi zaskoczyć w najmniej spodziewanych momentach. Wrogowie chronią się za zasłonami, flankują, podpalają trawę, żeby nas wykurzyć, szarżują, kiedy przeładowujemy, i ogólnie radzą sobie o niebo lepiej niż w ci w konkurencyjnych Black Opsach II. Zachowanie oponentów tym bardziej robi wrażenie, że większość starć jest całkowicie nieoskryptowana. Choć kampania zapewnia około 20 godzin zabawy, to dopiero multiplayer okazuje się prawdziwym pożeraczem czasu. Przed premierą nie obiecywałem sobie zbyt wiele po sieciowych trybach, jednak kilka elementów wyróżnia Far Cry 3 na plus, a samo ganianie po dziesięciu mapkach sprawia ogromną frajdę. Przede wszystkim Far Cry 3 jest mocno nastawione na współpracę pomiędzy żołnierzami w drużynie. Zasługa w tym m.in. mechaniki okrzyków bojowych, ulepszających umiejętności wszystkich sojuszników w najbliższym sąsiedztwie. Siłą rzeczy trzymanie się razem wymiernie zwiększa szanse przeżycia. Poza tym każdy trafiony kompan przez kilkanaście sekund jest podatny na reanimację. Wskrzeszenie towarzysza zapewnia więcej doświadczenia niż ustrzelenie rywala, co jest odpowiednią zachętą nawet dla tradycyjnych „samotnych wilków”, aby zmienić styl gry. Nieco rozczarowuje za to liczba trybów – propozycja Ubisoftu z jedynie czterema formami zabawy (i żadną niezbyt innowacyjną) wypada blado na tle oferty konkurencji, szczególnie Black Opsów II. Sprytnie zaprojektowano także tryb kooperacji, w którym bierze udział maksymalnie czterech graczy. Zamiast tworzyć kolejnego klona „Hordy” z Gears of War czy Operacji Specjalnych z Modern Warfare Ubisoft opracował oddzielną minikampanię poświęconą nietypowej grupie wykolejeńców na tropie wielkiej fortuny. Wyprawa zabiera nas na sześć liniowych misji, które na normalnym poziomie trudności powinny zająć solidnej drużynie około 3 godzin zabawy. Dobre wrażenie zrobiło na mnie natężenie sekwencji wymuszających realną współpracę (np. ochrona delikwenta taszczącego pociski rakietowe), ale też rywalizację (osobne punktowanie wkładu w osłanianie łodzi na rzece). Co bardziej ciekawe, to całe doświadczenie zdobyte w ramach co-opa służy do rozwijania ogólnego profilu sieciowego. Dzięki temu po przejściu wszystkich scenariuszy w multiplayerze wystartujemy z nieco lepszym ekwipunkiem niż pozostali nowicjusze. Działa to w drugą stronę i odblokowane w multi dodatki wykorzystamy z powodzeniem w przygodach czwórki pazernych antybohaterów. Far Cry 3 to jedna z najciekawszych produkcji ostatnich miesięcy. W singlu autorom udało się sprostać wielkiemu wyzwaniu – stworzyć połączenie sandboksa z opowieścią mocno nastawioną na postacie, fabułę i klimat. Choć nie uniknięto pewnych błędów, to wniebowzięci będą zarówno miłośnicy otwartych światów, jak i intrygujących scenariuszy. O dziwo, mutliplayer nie odstaje poziomem od propozycji dla pojedynczego gracza. Starcia sieciowe to nie doczepiona na siłę atrakcja, a pełnoprawny, wciągający tryb, mocniej nastawiony na współpracę niż chociażby w Call of Duty. Całość spina interesujący co-op, mieszający liniową strukturę minikampanii z rozwojem postaci prosto z multi. W sumie otrzymujemy pakiet wypełniony po brzegi atrakcjami: jest tu wielka przygoda w tropikach, potencjalnie dziesiątki godzin zabawy w sieci oraz – dla relaksu – kooperacyjne koszenie piratów. To jak, gotowi na poznanie definicji szalenie dobrej gry? Screeny z Gry Źródło recenzji
  15. Lewy, wiem , ale jak widać dział jest pusty , nikt się tu nie wypowiadał , chciałam go trochę rozkręcić
  16. Ja jestem na nie . Podanie jak dla mnie jest "puste" , mała aktywność na forum ( 1 post :/ ) , twoje GT:http://www.gametracker.com/player/BerTe%20Van%20OvsiK%20%3AD/31.186.84.46:27077/ też nie jest najlepsze .
  17. Dziś na chwilę wbiłam na serwer , pograłam może z 5min i od razu wyszłam z powodu cziterów . Podanie ładnie napisane , duża aktywność na forum , jestem na tak
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając z tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności