Ci co czytali recenzje lub oglądają anime, pewnie pamiętają taką niewinną serię o jedzeniu noszącą tytuł "Shokugeki no Souma". Przed wami drugi sezon tej zacnej produkcji.
(plakat)
Souma to młody kucharz, którego marzeniem jest przewyższenie w umiejętnościach swój autorytet - ojca. W pierwszym sezonie nasz bohater zapisuje się do najbardziej elitarnej szkoły kucharskiej w Japonii. Wykorzystując wszystkie doświadczenia zdobyte w tejże instytucji od nauczycieli, uczniów, przyjaciół i wrogów, Souma będzie startował w Jesiennych Wyborach. Turniej ten ma na celu wyłonić najlepszego pierwszorocznego poprzez pojedynki.
Pierwszy sezon przyzwyczaił nas do prostego schematu: Souma jest najlepszy. Zaskoczeniem był jedynie fakt, przegranej w punktach z Hayamą, który nie był przypadkowy. Cała część o Jesiennych Wyborach, skupia się przede wszystkim na pojedynkach. Akcja rozgrywa się szybko i w napięciu, ale nie ma żadnych nieścisłości. Zwykle jeden odcinek jest poświęcany jednej walce i mniej tutaj takiej "codzienności" jak w pierwszej części. Cały sezon opiera się tylko o jeden epizod w historii, ale myślę, że w kulminacyjnym momencie wielu fanów było zaskoczonych i autorzy podgrzali oczekiwania widzów.
Souma jak zwykle daje popis swojej nieprzewidywalności i pomysłowości, ale jesteśmy także świadkami jego wielkiej przemiany. Nasz bohater w końcu postawił pierwszy krok ku Elitarnej Dziesiątce i kolejny ku spełnieniu marzenia.
Całość anime oczywiście jest świetnie zaanimowana i genialnie udźwiękowiona (ale tego obiektywnie ocenić, moim zdaniem, się nie da, bo albo Ci się spodoba, albo nie). Shokugeki no Souma: Ni no Sara ma tylko 13 odcinków, czyli praktycznie o połowę mniej niż pierwsza, ale jest tu więcej akcji, więcej pojedynków i więcej o poszczególnych postaciach. Myślę, że ta kontynuacja, jest jednym z najlepszych anime jakie wyszły w tym roku i ma naprawdę mało konkurentów do miana najlepszej serii w tym roku. Moja ocena oczywiście 10/10. Polecam gorąco.
Chciałem coś dodać, ale kiepsko z weną.
Także powstało to coś.
Pozdrawiam Marek