Skocz do zawartości

Mazowiecki Marcin

Bywalec
  • Postów

    417
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Mazowiecki Marcin

  1. Przemierzam korytarze elektrowni w poszukiwaniu sam nie wiem czego. Wydaje się że miejsce jest puste, jednak stale czuć czyjąś obecnośc. Idąc wzdłuż jednego z wielu, zaglądam do pomieszczenia po lewej stronie. Sterta śmieci, jakieś zapiski które leżą na podłodze. Wychodzę i przemieszczam się dalej usiłując znaleźć jakieś wyjście. Udało się. Przed głównym budynkiem czekał na mnie samochód. Zaglądam do środka, pusto. Skąd się tu wziął? Jeszcze chwilę temu go tu nie było. Sprawdzam zamek, otwarte. Kluczyki w stacyjce, dziwna sprawa. Pytań więcej niż odpowiedzi. Zmierzam do Prypeci, tam dowiem się więcej. Wjeżdżam do miasta opuszczonymi ulicami. Natura odzyskuje to miejsce. Drzewa rosną praktycznie w każdym zakątku tego miasta. I ta cisza. Niesamowicie przenikająca wszystko cisza. Na lewo bloki, po prawej stronie również bloki. Zniszczone okiennice ziejące pustką. Kiedyś miasto szczęścia, zabaw dzieci, dziś Miasto Duchów. Przeładowuję Kałashnikova i wchodzę do szkoły. Podłoga skrzypi dużo głośniej niż bym chciał. Nigdy nie wiadomo co może kryć się na korytarzach nie wspominając o piwnicach i salach lekcyjnych. Dobrze, że włożyłem maskę przeciwgazową. Stąpając po starej spróchniałej podłodze nieświadomie sprawiam że kurz unosi się w górę, razem z kurzem cząsteczki radioaktywne. Zaglądam do jednej z klas, spoglądam na porozwalane ławki i tablicę leżącą na podłodze. Dokoła leżą książki, podnoszę jedną z nich i spoglądam z sentymentem do czasów swojej nauki. Nagle, usłyszałem walenie jakby do drzwi i płacz dziecka z wołaniem o pomoc. To chyba niemożliwe, czy ja mam omamy? Tu nikogo nie ma. Martwica. Wszystko co tu jest musi być martwe, a ja wyraźnie słyszę płacz dziecka. Co ma być to będzie. Biegnę co sił po schodach na piętro wyżej. Korytarz czysty. Biegnę na sam jego koniec i ustawiam się pod ostatnie drzwi po prawej stronie. Pracownia chemiczna. Nigdy nie lubiłem chemii. Z sali wolałem wychodzić niż do niej wchodzić, ale tu nie ma czasu do stracenia. Słychać jęki i szuranie po podłodze. Zombie. Upewniam się, że broń jest załadowana i wchodzę z drzwiami. Są po drugiej stronie sali. Dobijają się do pomieszczenia gospodarczego z którego dochodzi płacz. Kiedy cała czwórka mnie zauważa, postanawia mnie zaatakować. Pierwszy, który znajdował się najbliżej drzwi dostał kulę w łeb zanim zorientował się o co chodzi. Na ścianie rozbryzgła się jego głowa i resztki mózgu który kiedyś posiadał. Drugi również miał mniej szczęścia. W jego kierunku również poleciała kula. Strzelam oszczędnie, nie marnuję amunicji, bo przyda się na później. Trzeci z czwartym usiłują mnie zajść po bokach. Nie pier***ę się z nimi w tańcu i likwiduję ich równie szybko co pierwszych. Zmierzam do pomieszczenia w końcu sali z którego dochodziło łkanie. Naciskam na klamkę i czuję opór. - Proszę otwórz drzwi, już po wszystkim, nie musisz się bać. - Na pewno? z pomieszczenia słychać cichy głos dziecka - Tak, chodź już. Wychodzimy stąd. - Dobrze. Moim oczom ukazała się dziewczynka, wiek na oko siedmiu lat. Miała na sobie podartą koszulkę i dziurę w jeansach na kolanie. Przestraszona, buzia od brudu prawie aż czarna, na dodatek rozmazana od łez. Pewnie głodna, co ona tu w ogóle robi? To nie miejsce dla niej. - Co ty tu robisz? Gdzie są twoi rodzice? - Nie żyją, dopadli ich na dziedzińcu, ja ja starałam się uciec i ukryłam się tutaj, a oni biegli za mną i nie przestawali mnie gonić. - Rozumiem, bardzo mi przykro. Jesteś głodna? - Od dwóch dni nic nie jedliśmy. Mama mówiła że niebawem dotrzemy na miejsce i znajdziemy coś do jedzenia. - Chodź ze mną, zabiorę Cię stąd. Daj rękę. - Dobrze - Jak ty w ogóle masz na imię? Zapytałem. - Ljubka a Ty? - Wilk, nie ma czasu na rozmowę w tym miejscu. Pogadamy po drodze, ruszajmy. Trzymaj się blisko mnie. Rozkazałem. Dalsza droga przebiegała w miarę sprawnie, a wyglądało to mniej więcej tak. Dziewczynka trzymająca małego misia idzie przez opuszczony teren szkoły ze stalkerem, który nie umie sam sobą się zaopiekować a co dopiero małą bezbronną dziewczynką. Musiałem jej zapewnić maksymalne bezpieczeństwo więc uważnie się rozglądałem celując glockiem w podejrzanie niebezpieczne miejsca. Przenikliwe zimno wypełniało wszystkie pomieszczenia a wiatr huczał w całym budynku. Zmierzch zbliżał się nieubłaganie. Musieliśmy znaleźć jak najszybciej schronienie i względnie bezpieczne miejsce na noc. Z naciskiem na względnie. W Zonie nic nie jest bezpieczne, zawsze trzeba mieć się na baczności. Po półgodzinnym marszu znalazłem odpowiedni budynek. Hmm, opuszczona pralnia powinna się nadać. - Tutaj! Powiedziałem. Uchyliłem ogromne drzwi i weszliśmy do środka. Włączyłem latarkę. Snop światła oświetlił prawie całe pomieszczenie. - Uważaj, sprawdzę czy jest bezpiecznie, trzymaj się tuż za mną. Wyjąłem automat i ruszyłem do sprawdzania pomieszczeń. Wszędzie czysto. Okna na szczęście wstawiano od drugiej strony budynku, więc ochrona przed zimnem nieznacznie wzrosła. Mała była głodna, przemęczona, na dodatek trzęsła się z zimna. Pospiesznie zacząłem wyjmować książki, które udało mi się zabrać ze sobą ze szkoły. Podpalone zapalniczką benzynową stronice szybko zajęły się ogniem dając przyjemnie bijące ciepło. To nie wystarczy. Maksymalnie godzina, dwie i będzie po opale. Z pleców zdejmuję topór i udaję się w kierunku starych zniszczonych drzwi. Udało się je porąbać, młoda patrzyła z zaciekawieniem. - Mogę dorzucać? zapytała niepewnie. - Jasne, tylko nie wszystko na raz Ljubka. - Oj dobrze już dobrze, spokojnie, oburzyła się złośnica. Spoglądam do plecaka na to ile jedzenia mi zostało. Pół bochenka chleba i konserwa. Bardzo optymistycznie. Tego dnia nie będę jadł, są wyższe priorytety. Kosą otworzyłem konserwę, ukroiłem pajdę chleba. - Proszę, musisz być bardzo głodna. - A ty? zaniepokoiła się - Dziś nie jem, no już już szybciutko. Wcinaj - Nie zjem dopóki nie weźmiesz chociaż gryza. Co za charakter drzemie w tak młodej dziewczynce! Niechętnie wziąłem kawałek chleba, ot tak na odczepnego. Ona zaś jadła aż jej się uszy trzęsły. - Napij się wody, tylko powoli. Nie zakrztuś się Ljubka. Piła jak człowiek, który szedł przez tydzień pustynią i napotkał studnię z wodą. - Dziękuję, otarła ręką buzię i wtuliła się we mnie. Zaczęła się wypytywać o moją rodzinę. - A ty? Dlaczego jesteś sam, co Wilk? Przeważnie rzadko rozmawiam na takie tematy, ale żywej duszy nie widziałem od trzech miesięcy. - Odszedłem od rodziny, przyjaciół znajomych. Nikt mnie nie rozumiał więc postanowiłem zniknąć. - A Twoja mama? Tata? Pewnie się martwią. - Nie wiem czy jeszcze żyją. Jestem tu dwanaście lat. - Znalazłeś to czego szukałeś? Nie dawała za wygraną skubana. - I tak i nie. Spokój którego szukałem przyszedł momentalnie, czasami jednak chciałbym żyć nieco bezpieczniej. Ale ona już nie słuchała. Jej oddech zwolnił. Zasnęła na mym ramieniu jakbym jej opowiadał niesamowitą historię. Naprawdę nie widziałem nic ciekawego w słuchaniu o ucieczce z domu, na dodatek była przecież niesamowicie wyczerpana. Trzymając ją na rękach, jedną ręką robiłem jej prowizoryczne posłanie. Z plecaka wyjąłem swoją kurtkę na zmianę. Ułożyłem ją na niej. Tak słodko śpi. Zdjąłem z siebie kurtkę i okryłem ją by nie zmarzła. Z oddali usłyszałem ryk mutantów z drugiej części miasta. Cokolwiek tam czycha, nie pozwolę jej skrzywdzić choćbym miał walczyć na gołe pięści. Po prostu nie pozwolę, traktuję tę niewinną istotkę jak moje dziecko. Szczęście w nieszczęściu. To chyba najlepsze co mogło mi się trafić w tym życiu. Swoje już przegrałem, jej wciąż mogę uratować. Spróbuj jej zagrozić a będziesz miał doczynienia ze mną. Jestem stalkerem i wyjdziemy z tego bagna choćby nie wiem co próbowało nam zagrozić.
  2. Budzę się ze snu, jest 4:57. Minęły 4 lata a ty wciąż mnie prześladujesz. Wciąż mi się śnisz. Czego ode mnie chcesz? Chcę już o tobie zapomnieć. Nie wracaj. Wstaję, spoglądam przez okno. Dzień powoli budzi się ze snu, prawie jak ja tyle, że bez wspomnień. No nic, trzeba jechać do pracy. Szybko się ogarniam, jem śniadanie, pakuję i wyruszam. Autobus na 5:56, więc się uwijam bo się nie wyrobię. Na przystanku klasycznie jeden z ruskich, którzy jeżdżą do pracy w kierunku mojej. Kiedyś jechało ich z siedmiu, teraz tylko jeden. Wsiadam do autobusu. Pustka, jak cudownie. Chamstwo pojechało po zapasy do rodziny na kolejny tydzień. Zajmuję miejsce, biorę telefon, zakładam słuchawki i przenoszę się w inny świat. Rosyjski rap to jest to czego mi trzeba. Cudowny bit i nawijka Kaki 47 czynią z tego kawałka poezję dla moich uszu. Nic nie rozumiem praktycznie ze słów oprócz, cyka i blyat, ale najważniejsze, że dobrze buja. Co tam amerykanie Słowianie robią jak dla mnie najlepszy rap. Niepowtarzalny klimat i szarość zwykłego dnia sprawiają, że słuchacz utożsamia się z tą kulturą i tym czego słucha. Spoglądam przez okno. Leniwie Warszawa budzi się ze snu. Na kolejnych przystankach ludzie się dosiadają. Pewnie też do pracy jak ja. Sobota a mi przyszło do pracy iść. No dobra przynajmniej dwa dni wolnego potem więc nie ma co narzekać. Jadąc do pracy obserwuję co się dzieje za oknem. Staruszka przechodzi przez pasy - nuda. Młodzież z plecakiem - nuda. Chwileczke, co ja widzę? To na co patrzę aktualnie poprawia mi nastrój na resztę dnia. Brunetka idąca w stronę sklepu w czarnych legginsach idealnie opinających jej pośladki. No cóż, mogę spokojnie umierać. Na dziś się napatrzyłem i mi wystarczy. Oby więcej takich widoków, dodam że zbliżają się wakacje i będzie na co popatrzeć. Na moje nieszczęście autobus odjeżdża z przystanku, a dalej tylko emerytki z wózkami zmierzającymi nie wiadomo gdzie. Dobra, pora wysiadać. Jestem na pętli. Mam czerwone więc czekam spokojnie. Jak mi się chce spać. Bass wprowadza mnie w dobry rytm. Zielone. No to idę. Następna sygnalizacja. Narobili tych przejść, niech dla jeży jeszcze zrobią. Nie chce mi się czekać. Lewo prawo i na czerwonym. A ludzie się patrzą jakbym im zamordował pół rodziny. Jestem taki niedobry, normalnie Thug Life. Bandit. Przelazł na czerwonym. Wpiszcie to do kartoteki. Co mnie opinia innych interesuje, żyję wedle własnych zasad. Wrócę do domu w niedzielę rano. No i co, prześpię się trochę, potem do kościoła, a następnie na lody, czy browara. Klasycznie sam, bo każdy ma nawał obowiązków, a połowa ludzi w tym mieście powyjeżdżała do babci, cioci Zdzisi czy kogokolwiek aby nie siedzieć w tej dziurze. W sumie sam bym pojechał, ale po pierwsze. Dwa dni to za mało bym wypoczął. Po drugie nie mam do kogo pojechać. Po trzecie wypłata rozleciała się szybciej niż błona dziewicza trzynastolatki. Dobra, czekam na autobus. Kolejny jak wiadomo. Przyjeżdża pierwszy, załadowany cały po brzegi, ale ludzie z przystanku i tak się pchają. A ja nie. Czekam, bo drugi przyjedzie dokładnie za dwie minuty, cały pusty. Szkoda, że mało pasażerów o tym wie i się dusi i kotłuje z tym potem, ściskiem i gorącem "klimatyzowanego autobusu miejskiego". Styl przez duże S, naciągną te swetry na siebie, szkoda że kurtki zimowej jeszcze nie założą czy czapki wełnianej. A ja elegancko, krótkie spodenki, przewiewna koszulka i wygodne buty. Mógłbym na wycieczkę pojechać a nie do roboty. Dobra, dojechałem. Zmieniam ziomala, zostawił mi laptopa z którego piszę, żebym się nie nudził. I tak się wymieniamy. Raz on ma lapka, raz ja. Jedyny minus, że dostępu do internetu nie mam, więc muszę wszystko zgrywać na telefon a potem przesyłać na stronę. Nie ma co narzekać, źle nie jest. Dobrze że mam wiatrak, bo bym się tu ugotował. Temperatura się rozkręca kiedy wy smacznie śpicie, godzina 9:06 a ja dalej się zadręczam, że mamie nic nie kupiłem na dzień Matki. Pracowałem cały dzień wtedy. Wiedziałem, że muszę kupić coś mamie wyjątkowego. Myślałem że wystarczy kasy, więc kupowałem sobie różne rzeczy, a to okulary przeciwsłoneczne, a to czapke a to co innego. No i zostało mi hajsu na prezent, ale okazało się że są "nagłe wydatki". Więc w dzień Matki złożyłem tylko życzenia. Jak mi wstyd, to nawet nie wiecie. Podwójny wstyd, że dostałem od niej prezenty na dzień Dziecka. Taki koń stary ze mnie a prezent dostał. Jak ona mnie kocha, a ja się tak jej odwdzięczam, wiele razy doprowadziłem ją do łez. "Prasti mama ja xuligan". Bunt młodzieńczy dalej nie ustaje. Robię co chce. Staram się rodziców jak najbardziej odciążyć od wydatków, czy ciężkiej roboty. Czegokolwiek. Dużo złego narobiłem w przeszłości. Najciekawsze, że większośc ludzi uważa mnie za pogodnego, sympatycznego chłopaka. Grzecznego i ułożonego. Elokwentnego. Ale na tym się kończy, bo jest też druga strona. Potrzeba adrenaliny, szybkie życie. Na co mnie to zaprowadzi? Oby nie na cmentarz. Czasami niewiele brakuje. Szybka jazda samochodem nocą, chuliganka, spotkania i alkohol. Potem kac moralny, wyrzuty sumienia, które próbuję zagłuszyć, bo już nie mogę go słuchać. To nie ja zawiniłem. Zawinili ludzie, którzy mnie olali. Uczynili mnie człowiekiem, którego nie potrafią zrozumieć moi obecni przyjaciele. Mówią, że się zmieniłem, że jestem inny. Zamknięty w sobie. Normalnie w swoim świecie, ponieważ tego nie potrafię zaakceptować. Nie kręci mnie ani troszeczkę. Jeżeli, za kilkanaście lat ta strona dalej będzie istnieć, będę to czytać jedząc orzeszki i popijając colą. Powspominam, zobaczę co się zmieniło. Przypomnę sobie jaki byłem. Myśli ulatują, więc postanowiłem je zapisywać. Na pamiątkę będzie. To także klucz do zrozumienia swoich pragnień. Będę mógł ujrzeć, czy cele które sobie postawiłem kiedyś, zostały zrealizowane. Czy odpuszczę? A może spełnię w końcu swoje marzenia. Opa blia i do przodu. Czas uczynić swoje życie szczęśliwym, bo przecież są jakieś dobre strony. Praca jest? Jest. Kumple są? Są. No i tu pozdrowienia dla Riasa oczywiście i Pyni, bo wspierają moje decyzje. Gdyby nie Pynia nie pisałbym na tej stronie. Gdyby nie Rias, nie pisałbym wcale. No może bym pisał, ale nie z takim zapałem. Gdy już osiągnę suckes i kupę kasy, to macie ode mnie zegarki ze złota. Ile osób mnie wesprze, a ile zapomni wie tylko sam Bóg. Jedno jest pewne nie wyrządziłem poważniejszej krzywdy nikomu, ani nie odwróciłem się od tego kto potrzebuje mojego wsparcia. Trzeba pomagać. Nigdy nie wiadomo kiedy sami będziemy potrzebować pomocy. A ja nie potrafię przejść obojętnie obok potrzebującego. Wzajemna przyjaźń braterstwo, to buduje. Razem można się wzbogacić, nie trzeba być samolubnym. Razem można osiągnąć sukces. Nie ma nic przyjemniejszego od poczucia przynależności do rodziny. Ja nie traktuję, przyjaciół jako przyjaciół. To jest hierarchia, którą stawiam na pierwszym miejscu. Nie mówię przyjaciel, mówię brat, mówię siostra. Droga w czasie której uznam Cię z kumpla do brata zależy od Ciebie. Każdy ma drugą szansę, jednak są błędy których się nie wybacza i każdy powinien o tym wiedzieć. Zawsze grałem czysto, grałem w otwarte karty. Może dlatego mam znajomości wieloletnie. Z jednym znam się czternaście lat i dalej czasem się nie zgadzamy <śmiech>. Innych znam dwa, lub cztery lata, a czuję jakbym znał się od dziecka. Wspólne wypady, śmieszne sytuacje, czasem i przykre, ale przeważnie to my biliśmy a nie oni nas. Rodzina wciąż się rozrasta, wszyscy jesteśmy sobie równi. Pozdrawiam Zachodniopomorskie, tam również mamy braci i z nimi się trzymamy. W wakacje, jedziemy na parę samochodów poznać się z chłopakami z Mazur. Wypijemy, porozmawiamy a później? Kto wie? Może wieloletnia przyjaźń. Czasem tego życia nienawidzę, czasem je kocham nad życie. Przeważnie mam zły dzień, ale zdarzą się dobre. No chyba, że znowu będą mieli ciepłe piwo w lodówce. Co za sklep. Nastawione tych lodówek, że ledwo przejść można a piwo i tak ciepłe. Może zasugeruję tej babci, żeby jednak włożyła wtyczkę do kontaktu. Nie wiem jakim cudem myśli powędrowały mi w tym kierunku, ale pomyślałem o swoim ślubie. O tak, wychodzę ze swoją lubą z kościoła, ryżowy deszcz, monety się sypią, a na ulicy driftują czarne Bmw m3 (takie co Boguś śmigał) i czarny Mercedes E klasy. Pasażerowie tych aut, robiąc przepiękne koła strzelają z kałasznikova w powietrze. Szacunek się należy. Obok kościoła parking, na którym stoi masa samochodów najwyższej klasy, najznakomitsi goście, najbliżsi mojemu sercu. Sznur samochodów, który ciągnie się całą drogę, bo nie ma miejsca gdzie zaparkować. A potem już z górki, powymieniamy uściski z gośćmi i zabieram moją kobietę w podróż poślubną. Wsiadamy w auto, jedynka i do przodu. Przy wylocie na trasę, zatrzymam się przy jakimś lesie, garnitur wyrzucę bo stać mnie będzie na nowy, przebiorę się w luźne ubrania z bagażnika, założę RayBany pocałuję kobietę swojego życia i dzida do przodu. W czasie jazdy celowo będę mylił skrzynię z jej kolanem, a potem nie wytrzymam i skończy się seksem na jakimś odludziu. Kocham życie, dobra czas wrócić z chmurek. Wracamy do rzeczywistości. Zjadłbym coś. A skoczę do sklepu na hotdoga. Czosnkowy sos? Nie no gdzie, jak tu potem z kimś rozmawiać. Niech będzie keczup. Proszę oto 3 zł, dziękuję do widzenia, idi na chui. W sumie co ja tak narzekam, jak nawet dobrze mi leci czas. 9:50 robi się naprawdę gorąco. A w sumie jednak ponarzekam. Nad wodę się jeździ w taką pogode, czy na fontanny jakieś na lody, a nie w robocie siedzi haha. Tatuaż bym sobie zrobił. Najgorsze że nie mogę zrobić tego który chcę. Wor w zakonie (Honorowy złodziej), przestrzega kodeksu mafii rosyjskiej. Aby zrobić ten tatuaż, musiałbym mieć kilka wyroków skazujących. No niestety. Zostanie napis. S.T.A.L.K.E.R. na klatce piersiowej. Też będzie dobrze. Chyba że.. Zawsze można pojechać do Rosji i posiedzieć trochę w więzieniu a tatuaż się znajdzie. Niestety nie mam czasu na odsiadkę, ale ile by było czasu na pisanie o mamo haha. 13:00 - pełen chillout w pracy, wiatraczek wieje, muzyczka gra, orzeszki zjedzone, leżę i piszę. Nawet nawet ta sobota, oby nic złego mi się nie zdarzyło a będzie dobrze. Kocham życie! Co za nastrój! Dawno takiego nie miałem, jest bajecznie. Nikt mi nie truje dupy, nie wylewa żali, na dodatek się wyspałem bo miałem 3h przerwy. A teraz poruszę pewien temat. Co nowego u mnie? Idę do wojska, tak dobrze słyszeliście, lecę w kamasze. Jak wojsko zrobi ze mnie większego mężczyznę niż jestem to albo będę Casanovą albo Johnem Rambo haha. Pewnie podpatrywali jak gram w csa stąd ten list. A ja to wykorzystam, no bo co mam takiego do stracenia? Moje ziomki zajęte robotą, szkołą, dziewczynami, a ja kawaler, poza tym ta robota mi się nudzi, no bo ile można odpoczywać haha. Poza tym kręci mnie to. Dobra zmieniam zdanie. Minęło dopiero siedem minut a ja już mam dosyć, no bo bym wolał gdzieś wyjść, fajna pogoda jest. A ja tu piszę o uczuciach, a ja tu piszę o wszystkim. Na głośnikach All for You, ta nuta chyba nigdy mi się nie znudzi ja to mam szczęscie. Większość ludzi których znam nie słucha tych gatunków muzyki których ja słucham. I weź tu traf w gusta jedni lubią rocka, drudzy nie lubią rapu, a jeszcze inni uwielbiają disco polo ale się nie przyznają za nic choćby miano ich pokroić. No chyba że wódka wjedzie to wtedy widać przy czym najlepiej się bawi. Ja bym nie potrafił bujać się do dubstepu. Wystarczy jednak że wrzucą "Przez Twe oczy Zielone" i ruszam w balet. Król parkietu, król sylwestrów. Pan pomarańczowy sweterek, dusza towarzystwa i tancerz szkoły tańca Wódka Dance. Jeszcze wrócę do tych czasów i pójdę w melanż. Właśnie, w wakacje przypomnę sobie jak to było jak zaczynałem z tym mając szesnaście lat. W skrócie Mandej - Parti, Tjusdej - Parti, Łensdej - Parti i tak dalej i tak dalej. Ile razy już rzucałem alkohol i nic z tego hahah. Prawda taka, że on mnie lubi ja jego i tak to trwa. To moja królowa która mnie nie zostawi, z nią i ze znajomymi spędzałem najlepsze chwile nad jeziorem. Z nią atakowalem kontener na ubrania PCK. No co? Jakoś tak krzywo stał, to już pomogłem mu upaść. Szkoda że ziomale twierdzili, że stał prosto. Ale co tam, śmiechu było co nie miara, czy ubaw po pachy jak to mówią w historyjkach z chwili dla ciebie. Jestem weteranem i uwielbiam kręcić bekę z lamusów zjeżdżających po piwie. Jak ja słucham, że ktoś zaliczył zgona czy coś po tak małej ilości alkoholu to wątpię w ludzkość. No chyba, że brał leki przed imprezą, tu pozdrawiam Darka. No ale to była mega impreza, to można mu wybaczyć. Na takich imprezach przeważnie robimy show freestylem. Niektorzy są w szoku i nie wiedzą co powiedzieć, niektórzy propsują i robią "whoooah", a panie to już w ogóle Dr Oetker w gaciach. Tak to jest i śmiało się przyznam nieskromnie, że ja Adi i Sztywus miażdżymy i każdy to wie. Przeważnie jest albo free, do rzadkości należą bitwy, czasem i dajemy koncert. To jest trzy razy lepsze niż scena. Świetnie jest napić się wódeczki włączyć bit z telefonu i nawijać przysłowiowo "drąc ryja". To trzeba zobaczyć jak z normalnej buzi od wysiłku twarz robi mi się czerwona jak burak, a potem zlani potem schodzimy z brawami. A potem pytania, wow ile nawijasz, kiedy płyta kiedy koncert. Ludzie ludzie jaka płyta, młody człowiek ze mnie flow jeszcze niedotrenowane, pisać za bardzo nie mam o czym, bo za mało przeżyłem więc z czym do ludzi. Napiłbym się browara, ale w robocie nie wolno. Napisałbym nowy tekst piosenki ale nie mam na czym nawijać, bo kasa którą miałem na mikrofon rozeszła się szybciej niż cyganie potraktowani gazem łzawiącym. Co za porównania dzisiaj. Skąd ja to biorę. No ale mam taką ochotę nawinąć że nie wytrzymam, to jest takie pragnienie które ssie od środka normalnie. Co nowego w wielkim świecie? W radiu o Euro, W telewizji o Euro, a prawda taka że w dupie to mam bo w liceum mnie przestała interesować piłka. Wolę grać niż oglądać. W ogóle nie wiem co jest ciekawego w oglądaniu sportu w telewizji. Lepiej sport uprawiać niż oglądać jak ktoś to robi. Nie wiem jak kto chce co mnie to obchodzi, specem nie jestem. Przeglądam internet, co nowego. Hmm najwieksi wrogowie Rosji. Co my tu mamy. Dobra pierwsze miejce Ameryka, to chyba nikogo nie dziwi. Drugie, Ukraina, no tu też bez rewelacji. Polska na trzecim? Chyba w cs go. Ja tu rozwiewam teraz wszelkie spekulacje. W grach komputerowych ruskich nie lubie. W życiu codziennym nic do nich nie mam. Człowiek jak człowiek. Sporo Polaków wciąż żyje przeszłością i mówi o tym że wymordowali naszych ludzi. Owszem wymordowali, ale w czasach wojen. To trzeba pamiętać, ale trzeba też mieć na względzie, że to nie mordowali ludzie z 2016 roku no bez przesady. I tak, sporo młodych rosjan, którzy chcą poznać Polaków na przykład, są zrażeni tą nienawiścią która zalewa internet. Internetowi napinacze są najśmieszniejsi. Wyzywają się i oczerniają z różnych kont na przykład, albo z kont bez zdjęcia profilowego. Co do czego by przyszło to pierwsi do ucieczki. Nic nie zrobią sami, ale będą pisać tylko i stukać jak ci debile w tę klawiaturę. Będą informować swoimi komentarzami że w sprawie zamachów terrorystycznych coś trzeba zrobić, albo że świńska krew itp. Już tego czytać nie mogę. Nie chcę trafić do więzienia, ale gdybym miał robić porządek to bym zrobił a nie o tym pisał. Sporo ludzi pozapominało, że to imigranci są u nas a nie my u nich. My jesteśmy u siebie. Więc taka rada, albo nie piszcie w internecie, albo zróbcie piekło na ziemi czynami, bo to śmieszne jest. A poza tym to sporo ludzi jest fajnych, np młode studentki dziękuję do widzenia. Większość Polaków w moim wieku jeździ do krajów zachodnich jakby to było coś niesamowitego zobaczyć wieżę Eiffle'a czy zajarać skuna w Amsterdamie. Ja to bym chciał zobaczyć jak jest w kraju "stanu umysłu" w Rosji. Ze zdjęć to nawet ładne te kobity mają. Z jednej strony kraju bieda, z drugiej takie bogactwo że nie mam pytań. Mafia, wódka, co druga to tania a trzeci to wania. Niesamowite wyczyny kierowców, niewyjaśnione zjawiska paranormalne, czołgi jadące ulicą i samoloty latające prawie nad ziemią to niektóre z atrakcji Matuszki Rassiji. I ja chcę tam jechać, poznać kulturę zbliżoną do naszej bawić się w rosyjskich klubach, poznać jak to jest, potańczyć do hardbassu i upić się z jakimiś studentami. Cyka blyat i wpjeriod. Jestem jak kobita w ciąży. Stale chce mi się jeść. Zjadłbym coś wyjątkowego a nie kanapacze czy kebsik. Kuchnia azjatycka, albo coś innego, albo polska. Kochana polska kuchnia. Kotlet schabowy, ziemniaczki i surówka. Przez żołądek do serca. A poza tym to szukam kobity co przyrządzi moje ulubione danie. Ryż z kurczakiem i sosem słodkokwaśnym. Brak chętnych czy żadna nie umie gotować? No nie wiem nie wiem. Wydaje mi się że napisałem dużo ale daję dwa kółka myszki do góry i prawie wszystko. Kurde. A może nie ilośc tylko jakość? A zostawię Wam mały niedosyt. Dalsze rozdziały dopiero za jakiś czas. Tymczasem odpalam Gothica, czas zabić Śniącego i uwolnić kolonię Karną od Magicznej Bariery co razi pierunem.
  3. Kolejny dzień, kolejne wyzwanie. Praca praca i jeszcze raz praca. Bez wytchnienia pracujesz cały miesiąc by wydać to wszystko w parę dni. Nic na to nie poradzę, takie prawa rządzą tym światem. Pracujemy by wydawać, żyjemy by umierać, kochamy by znienawidzieć. Zbliżają się wakacje, okres wypoczynku, może by tak wziąć urlop? O tak, wziać wolne, hajs, aparat i ruszyć na ekstremalną wyprawę do Prypeci. Co mnie tam obchodzi, że niby niebezpiecznie, że coś mi się może stać. Nic się nie może stać. Promieniowanie utrzymuje się od wielu lat w normie, więc nie ma powodów do paniki. Prypeć, Czarnobyl, Janów, Kopaczi to miejsca opuszczone przez ludzi, a jednak pozostaje zawsze jakaś cząstka wspomnień. Zawsze jest uczucie, że miasto wciąż tętni życiem, a właściwie te lokacje nim tętnią, pomimo tego że nikogo tam nie ma. Nie bez powodu Prypeć nazywane jest miastem duchów. Jedyne z miast, które prawa miejskie posiadało bardzo krótko. Wysiedlenie nastąpiło szybko i drastycznie. Do 1986 roku mieszkało tam około 90 000 ludzi. Jakoś nie umiem sobie wyobrazić dużego miasta pełnego beztrosko bawiących się dzieci, a za chwilę całego pustego. No cóż.. Podstawiono autobusy, obiecywano że wrócą za chwilę, ale nikt nie wrócił. No chyba że na własną rękę, z odwagą przeciwko wojskowym strzegących wysiedlonych terenów. Czego tu strzec? Szabrownicy i złomiarze już dawno wynieśli co było trzeba i posprzedawali na czarnym rynku. Szkoda że nie wiedzieli o tym że wszystkie te rzeczy są skażone i nabawili się choroby popromiennej Do dzis wielu jest pewnie ciezko chorych lub nie żyje. Wracając do tematu. Czego tu pilnować? Nic stamtąd nie przyjdzie. Mają zrobić tam obiekt turystyczny. Ciekawe za ile lat? Promieniowanie jest niskie, owszem, niestety można tam przebywać tylko przez określony czas by przyjąć bezpieczną dawkę. Często myślałem o ucieczce, od tego życia którego nie rozumiem, od ludzi i wszelkich problemów. A gdyby tak wyjechać do strefy skażonej na zawsze? Wziąć się spakować, zabrać dokumenty a potem wyrzucić w pociągu po drodze? Dostać się na dziko zaryzykować życiem, a potem żyć swobodnie w strefie skażonej. Cisza, spokój, zwierzęta i przyroda. Tu rządzi matka natura i jej prawa. Nie dostosujesz się - nie przetrwasz i szybko zginiesz. Mroczne noce, niewyjaśnione zjawiska i krzyki. A jeśli tak tam jest naprawdę? Tym lepiej, poczuję klimat stalkerskiego życia. Wyprawa do miejsca wiecznego, Oazy do której pasujesz jak puzel. Pieprzyć związki, nudne życie typu praca dom praca dom. Lepiej być panem swojego życia. A ja nim jestem i nie zamierzam robić nic wbrew sobie. Tylko w ten sposób można osiągnąć doskonałość swojej duszy. Nie chce mi się patrzeć na zawiść ludzi, zazdrość i brak współczucia. Nie potrzebuję oglądać telewizji i durnych programów śniadaniowych. Nie interesuje mnie terroryzm ani kłopoty z imigrantami. Jedyne czego mi potrzeba to cisza, spokój a radość przyjdzie sama. Moje życie, moje reguły. Pieprzyć to wszystko, te starania, aby dogodzić komuś innemu, pieprzyć próby wzbogacenia się, posiadania wielu rzeczy. Pieprzyć zabieganie o zdrowie, jesteś stary to się zestarzej a nie farbujesz sobie włosy, czy starasz się walczyć z tym co nieuniknione. Krem do zmarszczek też nie pomoże. Palileś całe życie papierosy, to nie pomogą ci teraz plastry na rzucenie. Co z tego że rzucisz skoro masz zniszczone płuca i zostaną Ci maksymalnie dwa lata życia. Logika ludzi. To wszystko przeminie. Zastanawiałeś się kiedyś nad prawdziwym sensem życia? Skoro to wszystko przeminie to po co żyć? Cóż za pytanie. Przecież można sobie załatwić trochę szczęścia. Lubisz palić? Pal, Kochasz alkohol? Pij. Rób to co Cię uszczęśliwia a nie to co ktoś chce byś naprawdę robił. Jeżeli chcesz to dalej przebywaj w towarzystwie osób które plują na Ciebie a ty udajesz że deszcz pada. Jeśli Cię to uszczęśliwi, zrób to. Rozumiesz na czym to polega? Nic wbrew sobie. Kiedy to odkryłem, zacząłem się cieszyć życiem. Nigdy nie potrafiłem określić swoich zainteresowań. Robię to na co mam ochotę i nie patrzę na durne stereotypy. Rapuję, śpiewam, czytam książki, podróżuję, fotografuję. Na dodatek chodzę na siłownię i gram na komputerze. Kto by pomyślał. No chodzi na siłownie, a z drugiej strony sobie gra czyta i pisze. Można się interesować wszystkim? Można. O błędach wspominać nie będę bo było ich tyle, że nie starczyłoby linijek w notatniku w którym piszę. Były też pozytywy które robiłem w życiu i nie oczekiwałem nic w zamian. Staruszka się potknęła i przewróciła, pomogłem wstać. Rosjanin zagubił drogę, pomogłem mu kupić bilet na dworcu i odprowadziłem na peron. Bezdomny potrzebował pieniędzy dałem mu dychę, ale oczywiście kumple musieli mi zacząć wypominać, że przecież wyda na alkohol, albo na głupoty Nie interesuje mnie na co wyda. Poprosił to dałem. Ludzie nigdy nie potrafili mnie doceniać. Zawsze gdy czegoś potrzebowali to się zgłaszali, ale gdy już dostali to czego trzeba zapomnieli o mnie szybciej niż o tym co się im śniło. Tak było zawsze, nic na to nie poradzę. Masz hajs, jesteś lubiany nie postawisz browara, nawet nie zadzwonią. Gdyby ktoś poprosił, ot tak dałbym mu potrzebną forsę na życie, na cokolwiek. Takie mam dobre serce. Ale się zmieniłem, nie dam się naciągać. Chłopak Cię zranił czy dziewczyna? Nie do mnie, od tego masz forum internetowe. Jest Ci smutno? Nie jestem poradnią psychologiczną. Od problemów innych tonę, a sam mam do rozwiazania swoje.Jestem nimi zasypywany częściej niż facebook zdjęciami matek z dziećmi z którymi wpadły podczas nieudanego seksu. Już nic mnie nie interesuje, z wylewanych żali. Jedyne czego chcę to świętego spokoju. Nie było dziewczyny na którą bym nie trafił, żeby nie była zraniona przez jakiegoś chłopaka. Tu jej nie dotkniesz bo to jej zrobił, tu nie tego bo się wstydzi. Ludzie to tylko się ranią na tym świecie. A ja nic poważniejszego nikomu nie wyrządziłem, no chyba że ktoś twierdzi inaczej to niech pierwszy rzuci kamieniem. Albo to owijanie w bawełne. Jak ja tego nie lubie. Tu nie wyjde bo nauka, tu nie moge bo babcia, tu nie moge bo to bo tamto. Boże powiedz że nie możesz wyjść a nie mi tu farmazony opowiadasz. Mieliśmy z kumplami takiego znajomego co prawdopodobnie był zmęczony przez całe życie. Co chcesz takiego na piwo wyciągnąć to on że musi odpocząć. Ludzie, którzy piszą do mnie z przyzwyczajenia niż z chęci są gorsi niż cyganie w tramwaju żebrzący o kasę. Bo taki to i jeszcze jakiś występ artystyczny da, albo użyje perswazji w prośbie o monety, a ten taki wampir życiowy pisze Ci codziennie, " co tam? " albo "miłego dnia" Jeśli o pisaniu mowa, nie można zapomnieć tu o facebooku. Kopalni idiotów, którą odwiedzam co raz rzadziej, bo wolę się spotkać ze znajomymi lub sms czy rozmowa telefoniczna. Mamy tu zdjęcia matek z dziećmi, graczy którzy nie potrafią wyłączyć opcji udostępniania postów z gry, bo przecież każdy musi wiedzieć że twojej krowie chce sie jesc czy cos tam, nie wiem nie znam sie. Są też puste dziewczyny z cyckami na wierzchu, amatorów taniego melanżu w klubie nocnym też nie brakuje + oczywiście zdjęcie, bo bez tego się nie obejdzie. Jezu Chryste. Umarł twoj najlepszy kumpel? Wstaw znicz [*] a debile będą dawać Ci lajki z tej ogromnej chęci wspólczucia i bólu serca, dupy a także palców od klikania myszką czy stukania jak idiota w klawiature. Kiedyś czekałem aż starsi zejdą z boiska. Dziś na mnie nikt nie czeka. Siedzi to jeden z drugim i trzecim na tablecie i ogląda kreskówki, albo pornole. W tych czasach to wszystko jest możlwe. Brudna szara, rzeczywistość ja to widzę i ja to opisuję. Głupsza i bardziej prymitywna od ludzi jeżdzących w wózkach sklepowych do MC drive'a. Witaj w 2016 przybyszu. W czasach gdy będąc chłopakiem możesz się ubierać jak pedał, żeby się przypodobać dziewczynom. W czasach gdy tak bardzo możesz współczuć Francji, że możesz ustawić sobie flagę na profilowe. W czasach gdy możesz pokazać, że tolerujesz gejów. Jaki Ty zajebisty jesteś. Jesteś wielki, jesteś kimś, internet daje Ci tyle możliwości, które możesz wykorzystać. Karm głodne dzieci w Afryce, współczuj ofiarom powodzi gdzieś na drugim koncu świata. Przeżywaj bardzo polską politykę i śledź najnowsze informacje sportowe. Wstawiaj mądre cytaty do zdjęcia i różne inne pierdoły, oznaczaj znajomych, zatruwaj życie. Śmieszą mnie teksty typu "olej to", "co Cie to obchodzi". No jak co mnie to obchodzi, skoro widzę to co widzę.. Za kilkanaście lat będzie jak w tym filmie " Idiokracja " gdzie debil debila debilem pogania. Co tu robić, jak przywrócić dawne czasy, gdy wszystko było normalne. Społeczeństwo starych ludzi. Młodzi powyjeżdżali za granicę. W autobusie nie uświadczysz fajnych dziewczyn, lub jeśli jesteś kobietą fajnych chłopaków. Owszem, są wyjątki. Ale większość to babcie które jeżdżą na zakupy na bazar, lub dziadkowie którzy jeżdżą do kościoła. Pomyśleć, że nie mam ani dziadków ani babci. Przykre, ale nauczyłem się i przyzwyczaiłem do tej sytuacji. Opisuję to wszystko. To klucz do lepszego poznania mnie, jeśli nie miałeś okazji ze mną porozmawiać w cztery oczy. Usiłuję zrozumieć siebie i to co mnie otacza. Z tym pierwszym idzie mi lepiej ale o tym drugim nie umiem tak powiedzieć. Godzina 15:12 , z radia nie leci muzyka, tylko to co zawsze "kalafior po dwa zlote, czy cukier po dwa dwadziescia". Można tez sie dowiedziec o koncertach artystow z dupy o ktorych w zyciu nie slyszalem. <Spoglądam w okno> Ehhh, no i jeszcze Ci debile z tymi elektrykami! Zadymią Ci całą klatkę i jeszcze cieszą morde, co za kraj. Niebawem to nie ręką będę machał tylko baseballem i to nie w dym a w tych calych vaperów. Pedały jedne, co zjeżdzają po buchu z klasycznego fajka. Chmurka to chmurka, to sie liczy teraz a nie palenie. To jest bardziej przypałowe niż moj znajomy ktoremu matka zabrała osiemset złotych o tak z portfela w trosce o jego wydatki. Pyk! I lapka nie ma. Pić mi się chce. Jabłko agrest, chlup - od razu lepiej. Co za przegryw, tkwie w tej robocie, spoglądam znów na lewo przez okno a tu się obściskują mi na ławce. Idźcie się miłować gdzie indziej hehe! Spojrzenie na niebo. Chmury są? są. Będzie lało? No i to pytanie za 100 punktów. Oby nie. Uwielbiam taką pogodę. Pochmurno, nie pada, lekko chłodno lekko ciepło. W sam raz. Zanudzę się tu. Jeszcze tyle pracy, a godzina młoda. Osiągnę swoje cele. Dam radę. Muszę. Zarobie kaske, i siuuuu nie ma mnie tu. Problem w tym, że musiałbym chyba całe życie oszczędzać na te swoje wycieczki. Godzina 15:12, godzina miłosierdzia. Chyba powinienem sie pomodlic. Nic z tego. Nie mam na to ochoty. Tkwie tu jak debil i myślę. Kiedy to czytasz pewnie zastanawiasz się skąd tyle pesymizmu we mnie. Taki charakter. Nic nie poradzę, uwielbiam narzekać. 100 powodów do radości przegra z jednym utrapieniem. Co zrobisz? Nic nie zrobisz. Uśmiech. Tylko jeden, a tyle znaczy. Potrafi odmienić cały zły nastrój. Dlaczego tak rzadko ludzie się uśmiechają. Co każdego trapi? Jakie ma problemy? Tego pewnie nigdy się nie dowiem. Gdybym chiał pomóc każdemu w tym kraju albo chociaż w województwie życia by mi nie starczyło. Chyba kiedyś otworzę Fundację na rzecz pomocy ubogim, a co mi tam. Muszę tylko uzbierać kupę kasy i w to inwestować. Inwestować w czyjeś zdrowie, radość i ducha. Być lepszy niż kościół, który potrzebuje na wymiane dachu albo na Maybacha. Do kościoła nic nie mam, bo przecież chodzę. Chciałbym tylko zaznaczyć, że byłbym zdecydowanie bardziej skuteczny jeżeli chodzi o niesienie pomocy poszkodowanym i cierpiącym. Taki ze mnie anioł z uciętymi skrzydłami. hah. Pierwsza w nocy jak to piszę, zmęczenie daje się we znaki. Czarne niebo bez gwiazd, teren w okół oświetlają latarnie. Jakoś tak parno, duszno. Nie ma co robić. Chciałbym już wrócić do domu, bo tu się można zanudzić na amen. Uroki tej pracy. Włączę wiatrak. Od razu lepiej, może mnie nie przewieje. Kreatywność, kolejna z moich cech. Ktoś docenił to że tutaj dzielę się spostrzeżeniami na pewne tematy, za co dziękuję. Chce mi się spać. Dalej na nogach, jeszcze tylko sześć godzin. Sześć z dwudziestuczterech i zasłużony odpoczynek. A potem na dziewiętnastą do pracy. Znowu. Przydałoby się ze znajomymi wyjść. No cóż, albo praca albo znajomi. Nigdzie nie da rady wyjść. Trzeba odpoczywać przed robotą. Wkładam w to tyle sił, że ledwo mi na cokolwiek ich wystarcza. Powrót, sen, jedzenie, szybki prysznic - co za rutyna. Ciekawe kiedy to się zmieni. Chciałbym z uśmiechem wspominać te czasy. Czasy w których ciężko pracowałem na sukces i go osiągnąłem. Jak na razie oczekuję na dzień. 01:09 brak ruchu, wszyscy śpią, Warszawa taka pusta, zdarzy mi się zobaczyć jakiś autobus jeżdżący co godzinę. Pewnie znowu będę musiał z rana wracać z jakimś żulem, który się dosiądzie jak zawsze akurat do mnie. Wzdrygam się na samą myśl o podrózy autobusem. Ścisk taki jakby zamknąć sardynki w puszce, stoisz i wolno suniesz w korku przy temperaturze +35 stopni. Masakra. Najlepsi są ludzie, którzy widzą, że autobus jest załadowany maksymalnie ale i tak chce jechać z Tobą. I tak się jedzie, wszyscy stłoczeni, można zemdleć. 01:14 Zaczęło padać. Super, mam na sobie tylko koszulkę, przynajmniej długie spodnie są. Z cukru nie jestem, jakoś przejdę. Cały dzień nie padało. Musiało się teraz akurat rozpadać gdy zostawiłem bluzę i kurtkę w szatni. Uroki życia część druga po prostu. Czasami zawodzę, ale z dnia na dzień nabieram więcej doświadczenia. Uczę się na błędach, rezygnuję z tego co mi nie służy. Na dzień dzisiejszy wiem już kim jestem. Jestem sobą.
  4. Leżę.. Wiatrak leniwie tnie powietrze, bez niego byłoby duszno, okropnie. Pełen relaks. Do pracy dopiero na dziewiętnastą, więc można odpoczywać. Chciałbym zasnąć, ale nie mogę. Po prostu nie chce mi się. Stale myślę o swoich marzeniach, o wyprawie do strefy na kilka dni. Przydałby się jakiś dobry aparat - w końcu ukończyłem kurs fotograficzny i wiem coś na temat. Jeszcze nic nie zrobiłem a już jestem zmęczony. Jak to możliwe? Życie.. Nie ma to jak pojechać do roboty na siódmą rano, żeby dowiedzieć się że jednak mam na siódmą wieczorem. Mijać tych ludzi w autobusie, masakra. Połowa się nie myje, druga połowa patrzy spode łba, a reszta to dziwolągi. A może to ja tu nie pasuję, nie wiem. W każdym bądź razie takie są uroki Warszawy. Każdy gdzieś się spieszy, chamstwo na każdym kroku i to spojrzenie spode łba typowych słoików. Można też zaobserwować najnowsze trendy w modzie sandały i skarpety, albo ujrzeć kogoś w swetrze przy upale +30 stopni... Janusze mody. Z powrotem do domu też nie za ciekawie, bo jedyny autobus jakim muszę dojechać jeździ co pół godziny. W sumie się nie dziwie gdybym tu nie mieszkał w ogóle nie jeździłbym do tego miasta. Zawsze się śmieję z mojego kolegi, który zakochany jest w tej zabitej dechami dziurze, mieście starych ludzi. Nie uświadczysz młodej zgrabnej dziewczyny, a jeśli już to turystka. Wszyscy gdzieś powyjeżdżali. Zostawili tylko babcie i dziadków, żeby mogli sobie z wózkami pospacerować, czy pojeździć autobusem. Gdzie oni jeżdżą z tymi wózeczkami? Jak na nich patrzę to myślę, że całe życie spędzają tylko na kupowaniu warzyw i spinaniu dupy w autobusie o ustąpienie miejsca. No tak, bo kogo to obchodzi, że wracasz po dwudziestu czterech godzinach z pracy, ona musi usiąść i już. W końcu jedzie po zakupy, czyż nie? Nasuwa mi się kolejne pytanie. Kto zatrudnia tych kierowców autobusów? O hamowaniu pulsacyjnym chyba żaden nie słyszał, nie wspominając już o płynnym ruszaniu. Boże. I jedzie to taki jakby cały czas puszczał i wciskał sprzęgło, a autobus to hamuje to jedzie. Czy nie można chociaż raz być miłym dla ludzi? Uczynnym? Świat byłby lepszy, ale nie, po co? Lepiej zamknąć młodej dziewczynie drzwi przed nosem, czekać jeszcze 15 sekund i nie otworzyć jej drzwi, po czym ruszyć. Pieprz się kierowco. Dobra git, zwolniło mi się miejsce, jedziemy. Co za ulga. Następny przystanek Centrum Handlowe Targówek. Ile tych ludzi tu nawsiadało, zapowiada się obiecująco. I widzę ją, a ona mnie. I nie mogę tak, gdy widzę jej siaty no po prostu nie mogę. - Pani usiądzie proponuję. - Nie dziękuję młody człowieku, postoję. No dobrze (To sobie stój jak masz ochotę, debilizm) Pieprzę to, pieprzę wszystko już dookoła. Jadę do pracy, raz będę chamski i sobie posiedzę i wlepię się w szybę. Słuchawki na głowę. Git, odpalam jakiś bicik i układam wersy w głowie. Zajebiście. Jak ja kocham Hip Hop. On przenika moje ciało, nie odrzuca nikogo, każdego rozumie. I jest mi z tym dobrze. Wierzę. Zawsze wierzyłem, wierzyłem w siebie i swoje umiejętności. Wierzyłem w ludzi na których mi zależało. Wierzyłem też w tych co od razu przegrali na starcie. Każdy ma szansę, tylko musi ją wykorzystać. Robię swoje i się niczym nie przejmuję. No może trochę, że nie mogę mieć tej drugiej osoby dla której byłbym kimś więcej niż kumplem. Hip hop, taaak. Wypełnia moje ciało. Dźwięk rozchodzi się przyjemnie, głowa kiwa się w rytm. Chciałbym grać koncerty, wydawać płyty. Pokazać, że mam talent. 70 wyświetleń na YouTube? Marny początek. Chciałbym przywrócić ten klimat hip hopu kiedy nie nawijano o niczym. Kiedy nawijano z sensem, zajawką i pasją. Tekst musi mieć przekaz, tak głosi pierwsza zasada rapu. Nie moja to wina, że raperzy poodbiegali od kanonów. Druga zasada brzmiała, MC ma mieć flow i umieć rozbujać publikę. Ma robić show, że ludzie mieliby go nosić na rękach za to. To nie, pchają się do polskiego rapu i myślą, że mogą kosić siano za takie badziewie kto się na to nabiera? Gimnazjum? Z takim flow, to podziękowałbym wielu raperom Jeszcze żeby nawijali z sensem. A tu proszę, nuty o hajsie, głupotach, płytki przekaz. Pół piosenki powtarzana jedna fraza. I ludzie się tym zachwycają. Że co? Proszę mnie obudzić, albo przenieść do czasów gdy jarałem się Trzecim Wymiarem WWO i Peją, a także Liroyem czy Karrambą. Ale co ja się tu będę wypowiadał o młodych słuchaczach rapu, na pewno są jakieś perełki które wracają do klasyki i to respektują. Ale to mniejszość. Dzisiejszej młodzieży nie rozumiem. Podoba Ci się dziewczyna/ chłopak w autobusie, a nie zagadasz tylko pomyślisz by napisać na spotted? Jaki z Ciebie frajer, bo inaczej tego się nie da nazwać Nie kminię niczego z dzisiejszych czasów. Kiedyś jarało się szlugi żeby jarać Teraz się vapuje. Co? No vapuje, puszczasz dymek i robisz kółeczka. Co za społeczeństwo. Degeneracja debilizm, pustka. Kiedyś się liczyło jak dobry jesteś w nogę. Teraz zawodnik może być do dupy, bo ludzie zwracają uwagę na fryzurę, opaskę na ręku i czy wybiegłeś na boisko w pełnym komplecie sportowym, typu getry, świecące korki albo koszulka znanego klubu. Zawsze miałem bekę i śmiało o tym mówię, kiedy w zwykłych butach kipsty i starej koszulce jechałem tych pozerów jak chciałem. A to dziura, a to drybling, jednym słowem beka. A gry komputerowe? Rozmawiałem ze swoim siostrzeńcem który ma 10 lat o CS GO, stwierdził, że liczy się skin nie skill. I połowa dzieciaków tak uważa a nawet większość. Nie mam sił. Helena mam zawał. Dlaczego piszę? Chętnie powylewam żale na wiele tematów, mając świadomość że ktoś to czyta. Co za paradoks. Wyłączam wiatrak i jest za gorąco. Włączam i jest za zimno. Mi się chyba nie da dogodzić. Beka z byłej. Pisze do mnie żebym wykasował jej numer i nie pisał, kiedy ja nie piszę do niej od miesiąca, a sama zawraca mi głowę pierdołami typu co tam, jak tam i w ogóle. Won, zniknij z mego życia potworze. Teraz mam siłkę, mam czas na pasje, mam czas na wszystko. Kiedy pojawią się efekty nie wiem, ale trenuję i wiem że obrałem właściwy kierunek Zrezygnowałem z alkoholu, po papierosach nie ma śladu. Jestem czysty. To nie słomiany zapał, to pasja w którą wkładam w serce. Podwójna radość kiedy słucham rapu i trenuję, atomowe połączenie. Bit od Dr'a Dre mistrzostwo, chyba pod to nawinę. Teksty są gotowe już dawno, czekamy tylko na mikrofon. 31 maja wypłata i można powiedzieć, że wjeżdżam z kopyta. Choćbym nie miał co jeść i tak sobie kupie majka i zjem pół sceny. Odważnie? Możliwe, ale albo ma się jaja albo zawsze pozostanie w cieniu. Te słowa mają podłoże w każdej dziedzinie. Siłownia, podryw, praca, szkoła. Dzisiaj żyjesz jutro gnijesz i nic na to nie poradzisz. Jedni umierają z nadmiaru życia, drudzy z pragnienia namiastki tego co mają najbogatsi. Zmieniając temat, zawsze zastanawiają mnie najbardziej ludzie, którzy nie chcą wiedzieć co u Ciebie a pytają z przyzwyczajenia, macie tak? Skoro Cie nie interesuje co u mnie, po co pytasz? Logika. Pograłbym w coś, ale nie mam czasu. Chociaż.. Może odświeżę klasykę i popykam w Gothica. Albo jakąś książkę poczytam, w sumie.. Nie wiem sam. Ostatecznie postanowiłem kontynować pisanie. Może coś o moim dzieciństwie? o tak, to były czasy. Niewyjaśnione sytuacje, po których został tylko ślad. Wyobraźcie sobie, 6 letniego chłopca który siedząc na skuterze, oparł nogę o tłumik. Takiego krzyku nigdy chyba nie słyszeliście. Zawsze szedłem pod prąd ze wszystkim, już od dziecka robiłem co chciałem. Popatrzyłem na maszynkę elektyczną (Taką grzewczą, w tamtych czasach można było wodę na tym zagotować, czy coś), to na mamę. Mama mówi - Si, gorące nie dotykaj. ja sobie myślę jakie tam si. Następnego dnia, mama do pracy, tata do pracy i zostałem ze starszymi braćmi w domu. Starsi bracia zachwyceni grą na konsoli, więc nie mogli zauważyć co robię. Akurat gotowała się woda na herbatę, właśnie na maszynce, a drugi palnik pusty i gorący. Postanowiłem położyć na tym obie dłonie. Z poparzeniami lewej ręki trafiłem do szpitala. Do dziś mam bliznę. Ja to same wypadki mialem. Spadłem ze schodów pierwszego piętra na półpiętro w wieku 4 latek. Tata zamykał drzwi a ja ciekawy świata wyrwałem mu rączkę i poszedłem w stronę schodów. Jeb, po dziesięciu schodkach spadłem. Dobrze że miałem kombinezon zimowy, bo nie przeżyłbym tego chyba. Thug Life motherfucker.
  5. Droga Pyniu, nie publikowałem swoich tekstów jeszcze nigdzie. Myślę, że tu śmiało i swobodnie mogę, bo mam do przekazania dużo więcej, o ile ktoś chce mnie poznać. Aktualizacja dotycząca powieści: https://www.wattpad.com/myworks/73483823-nie-zrozum-mnie-le
  6. ROZDZIAŁ DRUGI ZROZUMIEĆ SIEBIE Czy próbowałeś kiedyś uciec od tego całego zgiełku, krzyków, telewizji.. ludzi? Potrzebowałeś ciszy, spokoju, a jednak zrozumienia? No właśnie, zrozumienia. Czy próbowałeś zrozumieć? Ja próbowałem. Całe życie przeżyjesz ze sobą, chcąc tego czy nie. Czy nauczyłeś się akceptować samego siebie? Ja nie umiem, nie chcę. Jestem jak zagubiony anioł wśród potępionych dusz, a przynajmniej tak się czuję. Nie pasuję tu, więc jak to możliwe że istnieję? Nie rozumiem, nic nie rozumiem, stale szukam tej jednej odpowiedzi. Jaki jest sens istnienia? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. Głębokie? Możliwe, aczkolwiek staram się zrobić coś z niczego. Piszę z myśli. To co czuję przelewam na papier. Wirtualny? Och tak, wirtualny, bo po zeszyt nie chcę sięgać. Jestem leniwy, mimo, że jest na wyciągnięcie ręki. No dobra wezmę go. Jeszcze długopis, no tak. Gdzie się podziałeś? Zawsze wszystkiego muszę szukać, zawsze muszę wszystko dwa razy sprawdzać. Czasem z domu się nie da wyjść, bo dziesiąty raz wracając po schodach muszę sprawdzić czy na pewno zamknąłem drzwi. No cóż takie życie. Szkoda, że nie mam do niego szacunku. Kocham pisać na komputerze, to takie cudowne, bo przynajmniej litery nie idą mi do góry. Zawsze gdy piszę na kartce, te litery jakoś idą w górę. Kiedyś nauczycielka mówiła, że tak piszą optymiści. Optymiści.. Gdzie ten optymizm, kiedy na każdym kroku obwiniam siebie o swoje niepowodzenia? Gdzie ta radość gdy inni się cieszą? Nie ma.. A jednak cząstka tej radości jest. Bo głupie literki w piśmie komputerowym są proste. Tak, prościuteńkie. I to mnie napawa jednoprocentowym optymizmem. Niestety radość zgasła, jak po kupnie wiatraka gdy pogoda zmieniła się na chłodną, albo kiedy się chmurzy a Ty założyłeś okulary przeciwsłoneczne. Młody dorosły.. ile to zagrożeń czeka ile decyzji… Dlaczego czyn który decyduje o dalszej przyszłości jest popełniany w czasie braku doświadczenia o życiu? Zrozumieć siebie – klucz do wszystkiego. Klucz do osobowości, który otwiera wnętrze, klucz zrozumienia. Każdy niesie swój krzyż. Ile w tym stwierdzeniu jest prawdy? Osobiście wolałbym nosić miliony w workach niż warzywa w siatkach. Ta równoważnia, w której jeden ma więcej od drugiego. I moja zazdrość, że ja nie mam tak jak inni. Pytania dlaczego ja? Co takiego zrobiłem? Odkryłem, że to nie ma sensu. Sumując cały czas na te żale, można to wykorzystać do osiągnięcia sukcesu. Tak zrobiłem. I już nie proszę, bo On mnie nie słucha. Stale się wspinam na szczyt, robię to co do mnie należy, nie myślę fajna fura pewnie kradziona, tylko pewnie ciężko zapracował. Nauczyłem się nie przejmować się rzeczami na które nie mam wpływu. Polityka, wojny, religijne, czy cierpiące psy na Facebooku. Ci ludzie, którzy myślą, że jak dadzą polubienie to woda poleci do Afryki? Co to za społeczeństwo? Wspominałem w rozdziale pierwszym o głupocie, ale o tym w kolejnych rozdziałach, bo tym jest zrozumienie. A zrozumienie można interpretować na wiele sposobów. Ponieważ rozumiem złodzieja, który kradnie na swoje dzieci, albo żeby mieć co zjeść, bo jest tak brudny, że nie ma jak się umyć, albo ubrać na rozmowę kwalifikacyjną. Takie życie, jeden ma to drugi ma tamto. Szacunek dla bogatych, którzy się z tym nie obnoszą. Albo pomagają to szacunek mój wzrasta dwukrotnie. Szacunek też dla tych biednych. Przedstawię Wam pewną sytuację. Matka, piątka dzieci i brak ojca. Brzmi znajomo? To nie historie z polskiej telewizji. To historie z życia. I wyobraźcie sobie, że jest syn/córka który pomaga tej mamie. Idzie do pracy haruje miesiąc i pieniądze wydaje na potrzeby rodziny. Nie imprezuje nie kupuje ubrań, nie spotyka się ze znajomymi. Wkłada serce w swoją rodzinę. Gdybym miał miliony, pomógłbym bez wahania. A Ty? Kim jesteś? Czy jedynym Twoim problemem jest to, że chce Ci się oddać mocz, a grasz na komputerze? A może skończyła się nutella? Spójrz w własne lustro i zastanów się co widzisz. Czy jesteś tam gdzie chciałeś zawsze być? A może nie masz siły.. Jeśli upadłeś, powstań. Upadłeś ponownie, również powstań. I kiedy będziesz tak padał, raz za razem I kiedy znów będziesz próbował wstać. Kiedy wszyscy zwątpią w Ciebie i nawet Ty w siebie zwątpisz i zadasz to pytanie Dlaczego? I właśnie wtedy przyjdzie zrozumienie, po co wciąż wstajesz. Nikomu nie jest łatwo. Mi również. Nie potrafię odpoczywać, nie potrafię się cieszyć. Tkwię w tym bagnie jak mucha w pajęczynie z której nie potrafię się wyplątać. Nie wiem jak stąd wyjść, więc piszę. Przelewam na papier swoje myśli, bo może znajdzie się ktoś taki jak ja i mnie zrozumie. Zrozumie dlaczego to robię, dlaczego na pewne kwestie spoglądam tak a nie inaczej. Jednak kiedyś będzie już za późno i przyjdzie Thug Life a czyny których dokonam, będą dużo większe od przejścia na czerwonym świetle. Myśli.. Wciąż myślę. Bolą mnie moje myśli. Chcę zapomnieć, o wspomnieniach a także unikać tworzenia nowych. Wszystkie jakie wspominam są złe. Jednak jedno jest pewne, tylko Bóg może mnie sądzić. Brzmi znajomo? Tupac Shakur. Miałem dwa miesiące kiedy go zastrzelili. Człowiek, który przewidział całe zło i postanowił je opisać w swoich tekstach. Postanowili go usunąć. A mi przyszło żyć w tych czasach. Umarł Tupac, przyszedłem ja. Obiecałem sobie, że również będę legendą tylko jeszcze nie wiem w jakiej dziedzinie. Idę w rap. Subkultura hip hop mnie chłonie. Jestem jej częścią. To już nie zwykłe przesłuchiwanie kawałków. Dusza jest w tym zawarta, w latach dziewięćdziesiątych i przełomie XX i XXI wieku. Jeszcze tam jest. Tego badziewia co jest teraz nie da się słuchać. Spójrz na moje teksty. Chcę przywrócić stary styl, wiem że za tym tęsknią ludzie i że tego również potrzeba wciąż w hip hopie. Spójrz w moje teksty. Wkładam w to serce, wkładam w to duszę. Zrozumienie o którym mówię jest w nich zawarte, rap nie pyta rap mnie rozumie. Na każdą chwilę potrafię znaleźć kawałek w którym jest zawarta cząstka mnie. Na każdą jedyną chwilę. Ściągam bity, sam próbuję coś zrobić. Nawijam na mikrofonie za 40 złotych. Jak to kurde jest, że gdy zawsze planuję go kupić przychodzi wydatek trzy razy większy? No jak? Hah, złe siły nie chcą mnie dopuścić do głoszenia prawdy. To jedna z wielu moich teorii spiskowych. No cóż. I tak dam radę. I tak będę nawijał. Na chleb choćbym nie miał to mikrofon zjem. I scenę hip hopową też zjem. Doszlifuję flow, dykcję wymowę. I będę pisał. Kocham pisać. Napisałbym o wszystkim, bo mówię o wszystkim, tylko głupiec się nie boi otwarcie wyrażać zdania, nazwij mnie głupcem, nazwę Cię hipokrytą. Żyjemy w czasach, w których pokroją Cię za 10 zł, ale głupich toreb babci na górę nie wniosą. Natura ludzka jak i głupota nie zna granic. Ale są pewne granice.. Ja je pokonuję, przemierzam ten pieprzony świat, bo przyświeca mi jeden cel. Zrozumienie.
  7. PROLOG Kim jestem? Na to pytanie nie potrafię wciąż odnaleźć odpowiedzi. Stale szukam swojego miejsca tutaj, w tym świecie usiłując zrozumieć panujące na nim reguły. Podążam swoją drogą, którą sam wybrałem. Przemierzam pustkowia swojej duszy, tęskniąc za jej dawnym stanem spokoju i ukojenia. Jednak od pewnego czasu wszystko się zmieniło. Dosłownie wszystko, a ja muszę stawić temu czoła. Witaj w moim świecie.. Nazywam się S.T.A.L.K.E.R ROZDZIAŁ PIERWSZY SZTYLET W SERCU To zaskakujące jak szybko zmienia się nastawienie ludzi, kiedy zaczynasz robić coś nie po ich myśli. Dla nich po prostu rzeczą dziwną jest, że chcesz podążać swoją ścieżką, uważają że jeśli nie posiadasz pasji zbliżonych do ich własnych, kręci Cię co innego, albo słuchasz innego rodzaju muzyki – jesteś na pozycji straconej. No cóż… Ich strata. Pamiętam jakby to było dziś. Wspólne wypady ze znajomymi, śmiech, radość i pełen luz. Ta beztroska radość, stan relaksu, zero problemów. To było inne życie, od którego się odwróciłem. Zauważyłem, że tracę na rzeczy nieprzydatne w życiu zbyt wiele czasu. Co chwila poznawałem na imprezach nowych ludzi. Godzina, dwie i z tych miło zapowiadających się osób, sypiących wyszukanym językiem nagle dostrzegłem totalne zezwierzęcenie. Alkohol nie dla wszystkich. Te dziewczyny, które dają po trzech piwach i wierni mężczyźni śliniący się do każdej innej po kilku głębszych – to jakiś żart? Naprawdę nie rozumiem do czego ten świat zmierza. Debile poganiają debili, śmiało o tym mogę pisać, bo się tego nie wstydzę. To widać wyraźnie na każdym kroku. Połowa nie potrafi się dokładnie wysłowić. Brak podstawowej wiedzy o kraju w którym się wychowują, brak jakiegokolwiek szacunku do starszych i jakiejkolwiek ogłady. O co tu chodzi? Naprawdę nie rozumiem. Myślałem, że nigdy nie znajdę tej drugiej połówki, można powiedzieć że praktycznie się poddałem. Przestałem szukać. Stwierdziłem, że to nie dla mnie. Zamknąłem się na kontakty towarzyskie, oddałem się swojej pasji. Do czasu kiedy ją poznałem. Wszystko się zmieniło. Ja, ona, drugi świat. Jak w bajce. Wszystko się zaczęło układać. Szczęście? Dla mnie? To chyba niemożliwe. A jednak. Oddałem jej całe serce. Każdą chwilą żyłem dla niej, gdybym wiedział że tak mnie to zniszczy nie wchodziłbym w to nigdy. Znasz to uczucie kiedy lecisz w górę i czujesz że wszystko się układa, a następnie wszystko się rozsypuje jak domek z kart? Znam je dokładnie, ono mnie nie opuszcza. Robisz wszystko, stajesz na rzęsach i dostajesz cios. „Nigdy nie byłam Ci wierna” Minął dzień, mijają miesiące a Ty wciąż nie możesz o tym zapomnieć. Co robiłem nie tak? To pytanie pada cały czas w mojej głowie. Rany zagojone, blizny pozostały spore. Obiecałem sobie, poprzysiągłem, że serce które bije, więcej nie zakrwawi. Przyjdzie czas, że sztylet który został weń wbity, zostanie wyjęty, ale czy zostanie rzucony po prostu do wody? Być może role się odwrócą.. Być może to ja będę go wbijał w tych co mnie zranili. Zemsty nadejdzie czas? Karma wraca. Jeżeli dajesz komuś kamień do ręki zamiast chleba, ona wróci podwójnie. Pamiętaj o tym.
  8. Jestem na Tak +Koleżeński bardzo +Kultura +Staż w grze +Byłeś adminem
  9. 1. Twój nick: Mazowiecki Marcin 2. Serwer na którym masz admina(gdy trzeba): Only De dust 2 1.6 3. Ranga: Admin 4. Link do tematu (potwierdzenie): http://forum.cs-classic.pl/topic/47890-podanie-mazowiecki-marcin/
  10. 1. Nick: Mazowiecki Marcin 2. Imię: Marcin 3. Wiek: 20 4. Znajomość AMX (1-10): 7 5. Sprawny i działający mikrofon: Tak 6. Składka (tak/nie): Tak 7. Link do swojego GameTracker'a**: FortiX - http://www.gametracker.com/player/FortiX/193.33.177.101:27156/ Mazowiecki Marcin ;* - http://www.gametracker.com/player/Mazowiecki%20Marcin%20%3B%2A/193.33.177.101:27156/ 8. Parę słów o sobie **: Hej! Jestem Marcin mam 20 lat i pochodzę z okolic Warszawy. Słucham Hip Hopu i tworzę coś w tym kierunku więc można powiedzieć że jestem raperem (jak na razie amatorem) w Sektor Produkcja. Lubię dobry film i Rap, jestem związany głęboko z tą subkulturą. Na serwerze jestem już ponad dwa lata. 9. Dlaczego chciałbyś zostać administratorem**: Błyskawiczny czas reakcji jeżeli chodzi o cheatera. 10. Czy posiadasz STEAM? (TAK/NIE) jeżeli tak, podaj STEAM_ID: (TAK) STEAM_0:0:33826625 11. Ile czasu możesz poświecić na serwerze: Dwie godziny, czasem trzy 12. W jakich godzinach grasz? (Dni robocze, weekendy): W zależności od grafiku pracy. 24/48 więc dwa dni jestem a raz nie. 13. Staż w Counter-Strike 1.6: Dwa lata i siedem miesięcy 14. Czy posiadałeś już admina? (nie podajemy linków): Tak
  11. Zrozumieć swój charakter to nie jest takie proste Szczególnie jeśli wielu ludzi myśli że jesteś osłem Nie, wcale nie jestem bo ja również mam uczucia Tego nie zrozumiesz, to co tworzę moja dusza Moje przemyślenia, wcale nie są takie łatwe Poranione serce i myśli dwojakie W moim mieście w którym przyszło mi dorastać Patologia krzyki plus alkohol... Uroki miasta Co tu opowiadać pragnę się z tego wyrwać Żyć spokojnie gdzieś na wsi, patrzeć na swojego syna Kochać życie wcale nie jest takie proste Kiedy wchodzisz w zakręt.. liczysz że będzie dobrze Jutro do pracy cóż wstanę na szóstą Dojazd mam z godzinę.. więc będę na siódmą Spoglądam w okno, gdy jadę autobusem Wsiadają smutni ludzie cierpię.. spal moją dusze Mleko z kuskusem, to leci na śniadanie Mój rap ukochany plus słuchawki i słuchanie Zawsze pamiętam by tego nie zapomnieć Cierpiałbym bardziej, oh... widzę wyrocznię Co mi powiesz, proszę powiedz coś dobrego Uczyń znów ze złego człowieka.. kogoś dobrego Proszę kolego? Chcesz być kolegą? Nauczyłem się w tych czasach zrobić coś z niczego Więc.. Nie potrzeba mi żadnych znajomości Każde wyjście wieczór.. To jak gra w kości Tej pomyślności, czasem może mi zabraknąć Pragnę bogactwa, miłości nie chcę już łaknąć Zrozum mnie, mimo że ciężko to ogarnąć Chcę pisać tylko z serca, chcę w uszy walić prawdą Odkrywać siebie, spróbuj sam a zobaczysz Podejmiesz decyzje, może kilku bliskich stracisz Zauważyłem, że nie ma sensu grać Kogoś kim nie jesteś to nic nie może dać I mimo że wciąż sam, to szczęście w duszy mam Mimo że wciąż ona cierpi jestem dla niej jak cham Sumienie moje... Tli się chyba jeszcze troche Gdy patrzę ciągle w koło to dostrzegam paranoje Jestem smutny, może chory? Kupie naboje Te myśli o nie... nie jestem wariatem Chociaż gdy mnie słyszysz, masz mnie za psychopatę Zwykłego idiotę, być może debila, zjaranego typa myślisz po co drzesz ryja? Codziennie mnie coś ciagle niszczy.. to tylko chwila Chwila refleksji gdy nie wiem co poradzic Opisalem siebie tutaj, nie skreślaj mnie czaisz? W rękach paraliż, gdy pracujesz ciągle Tak to jest gdy zarabiasz na rodzinę swą pieniądze Twórczość autorska Być może amatorska Po prostu jestem sobą i nie liczę na propsa Wszystkim tym ludziom za te wsparcie dziękuję Co mogę poradzić już sam sobie nie współczuję Jednak wciąż czuję Ta iskierka nadziei Rozmyślam swoje życie O! wpadł hajs weź go przelicz Kocham Ciebie ale Ty nie kochasz mnie Nie odwiedzasz mnie Nie odpisujesz Więc Wnioskuję jedno Tym tekstem trafiam w sedno To jak morderstwo Słowem także można zabić Sprawić, że inna osoba czuje paraliż Czyny moje za które kiedyś bęknę.. odpowiem Chcę się cieszyć życiem Poczuć swobodę A także wolność Najbardziej wolność słowa Wypowiadam się na temat tego to moja proza To moja twórczość, a także rzeczywistość Usiłuję przetrwać życie za cenę czyjąś Cenę szczęścia, klucza do bram wejścia Miejsca, na które płynie moja tratewka A teraz spójrz mi w oczy Zastanów się co widzisz? Czy widzisz tam skrywaną radość? A może kogoś kto już nie ma siły....
  12. Gwiazdka z painta ale w tym miejscu będzie taki tatuaż. Obrałem swoją drogę, nie zmienię się. wybacz..
  13. W okno spoglądam szybko przemieszcza się obraz Zapiszę w mym zeszycie swych przemyśleń krajobraz Zmierzam pociągiem bo tam wiedzie moja droga Wprost do miasta co pod pieczą jest niewidzialnego wroga Podjąłem decyzję czas wyjechac jest na zawsze Po ostatnich wydarzeniach wszystko Jak w lalek teatrze ludzie są jak marionetki które dają się sterować Każdego z nas góra ciągle chce zakopać Trupy są pod ziemią tam nie ma wolności słowa kontrola nad żywymi trzeba siać zament w ich głowach Miej oczy otwarte także uważaj na siebie Co wrogowie tego świata wciąż planują tego nie wiem Jedno jest pewne prawda zawsze zwycięży Nigdy nie mów że czegoś nie umiesz przestań pieprzyć Weź się za siebie, chwytaj broń i stań do walki Walcz o siebie swoich bliskich niech nie zniszczą ich tamci JESTEM STALKEREM ŻYWY WYSZEDŁEM Z JANTARU PRZESZEDŁEM PRZEZ CZERWONY LAS PEŁEN KOSZMARÓW BYŁEM W PRYPECI W KTÓREJ NIE MA JUŻ DZIECI Wszystko niby takie samo, pozostaly tylko śmieci.
  14. Już dzisiaj wrzucę na forum utwór.
  15. To historia o ludziach którzy w jednej chwili Uciekać musieli choć nic złego nie zrobili Czemu tak się stało i czyja była wina Za plecami pozostała ziemia niczyja Strefa zamknięta zabroniono wejścia Na straży zawsze jakiś żołnierz się pamięta Wbiega przybłęda wnet repetuje strzelba Jego krzyk gdy pada trupem... Płoszy zwierzęta Płonie papieros dym unosi się w górę Życie w ciągłym strachu gdy nad reaktorem widać łunę Trudno zrozumieć tak naprawdę co się stało Kwiecień osiemdziesiąty szósty.. A media kłamią Pytam dlaczego czy to wielka tajemnica Reaktor numer czwarty odbiera życia I ogłaszają.. Ewakuacja miasta w planie Weźcie ze sobą dokumenty i jakieś ubranie Skażone śniadanie to tym ludziom pozostało Opowiadam te historię wszystkim niechaj słuchają Wzywamy pomoc to my ludzie Czarnobyla Pozostanie tylko po nas ziemia niczyja Usłysz wołanie i nie bądź obojętny Usłysz nasz płacz i zgrzytające zęby Usłysz serca bicie które strachem przerywane Usłysz myśli które dają nerwy skołatane Usłysz ten krzyk ten krzyk czarnobylskich dzieci Żniwo zbiera śmierć Ku zmarłym pamięci Ku pamięci Likwidatorom skutków katastrofy w czarnobylskiej Elektrowni Atomowej 26.04.1986r
  16. Wybacz mi mamo jestem chuliganem Wybacz mi mamo że Cie nie słuchalem Zrozumiec jest ciężko że chciałaś dobrze Obrałem drogę co wiedzie na pogrzeb To moja droga nie mogę zawrócić Chociaż bym chciał coś będzie mnie dusić Do tego mnie ciągnie To nocne życie Auta kradzieże bandyckie życie Dużo przemocy i szybka kasa I chociaż bym chciał, nie mogę juz wracać Spalone mosty Chociaż bym chciał Radość na twarzy Wszystko bym dał Moja gitara wciąż za mną płacze Ona jedyna wciąż kocha, nie pyta Gdzie ta rodzina i Ci przyjaciele? Wszystko już znikło, już nie będzie dobrze Kochałem ciszę, pozostał mi pogrzeb Daj mi minutę, tak chociaż chwile Otrę Twe łzy, choć trwa to godzinę Nie liczę czasu Nie liczę minut Zabładziłem w życiu Podpisano: Najniepokorniejszy z Twych synów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Korzystając z tej strony zgadzasz się na Polityka prywatności