Również się trochę wypowiem na ten temat. Czemu nie.
Weronika opisała to dość szczegółowo. A ja chcę dodać coś od siebie.
Przy takim ocenianiu ludzi trzeba pamiętać, że nie ma lepszych i gorszych, tylko różni. Każdy człowiek jest inny, a przy ocenie trzeba pamiętać przede wszystkim o zdrowym rozsądku. Po pierwsze główną, bezpośrednią przyczyną takich samobójstw jest w większości przypadków depresja, szereg psychoz, paranoi, itp. Każda z nich jest chorobą, która wyniszcza człowieka jak każda inna poważna. Sama depresja kojarzy mi się ze śpiączką czy paraliżem, tylko w tych przypadkach człowiek nie ma władzy nad swoim ciałem, a w tym pierwszym nad swoim umysłem. Jest to bez wątpienia stan wyniszczający człowieka, który bez pomocy z zewnątrz nie jest w stanie sobie poradzić z codziennymi problemami, a w wyniku braku leczenie - ze zwykłym funkcjonowaniem. Trudno jest sobie wyobrazić, co dzieje się w środku. Jak to można nie mieć celu w życiu? Robić coś po prostu dla samego robienia, nie widzieć sensu w nauce, pracy, kontakcie z innymi, wstawaniu z łózka, dbaniu o siebie... Jeśli taki chory człowiek nie uzyskuje w porę leczenia, nikt nie zauważy jego problemu, zostaje sam ze sobą. Następnie jedna, z pozoru niegroźna choroba, ciągnie za sobą kolejne, coraz poważniejsze, przez co osoba traci zdolność prawidłowego postrzegania świata. Można to porównać chociażby do kompleksów, z jakimi spotyka się dzisiaj społeczeństwo, chociażby niesamowity nacisk ze strony otoczenia na wygląd, przez co często można usłyszeć o przypadkach anoreksji. Dziewczyna cały czas widzi u siebie niedoskonałości. I w depresji jest podobnie, człowiek ciągle postrzega rzeczy dobre, neutralne, jako złe, niedobre. Wszędzie dostrzega wrogów skierowanych przeciw niego. Nie widzi swoich zalet, pamięta same niepowodzenia, upokorzenia, a nie chcąc ich powtarzać nie próbuje zrobić czegoś lepiej, tylko się wycofuje, tłumacząc sobie, że nie nadaje się do czegoś. Mało kto chce mieć kontakt z takimi osobami, które uważają się często za ofiary losu, przez co stają się samotne, same nie potrafiąc szukać pomocy lub stają się zdystansowane, niby wszystko jest w porządku, ale nie rozmawiają o tym, jak się czują czy o czym myślą, sprawiają pozory, by bronić się przed atakiem, przed jakimś zagrożeniem. Osoby przebywające w takim stanie przez dłuższy czas popadają w różne fobie, paranoje, i stają się w pełni zależne od tej choroby. Zamykając się w tym kręgu dochodzą do wniosku, że nic nie znaczą, że ich śmierć już nikogo nawet nie ruszy, nie chcą się już męczyć z codzienną rutyną, z brakiem wolności. Bo ta choroba dla człowieka to taka klatka, podobnie jak w paraliżu czy śpiączce. Dla takiego człowieka samobójstwo to uwolnienie i właśnie odwaga zerwania się z łańcucha. Czasami trzeba się zastanowić, czy na miejscu takiej osoby, potrafiłoby się żyć w takiej klatce.
Po prostu do wszystkiego trzeba podchodzić z ludzkim podejściem. Chociaż na chwilę przestać myśleć o sobie. Bo warto pomagać. Naprawdę zwykłą rozmową można komuś poprawić dzień, zmusić do przemyśleń, a przede wszystkim nie pozwolić, by ktoś czuł się samotny. Tyle ode mnie